Grań Żabiej Lalki. Są takie miejsca, w które – w zgodzie ze sobą – z założenia, możemy wybrać się tylko z tym jedynym kompanem, żadnym innym. Jest to niezależne od wszelkich zawirowań natury politycznej, ekonomicznej czy jakiejkolwiek innej, jest to po prostu naturalne. Tak też właśnie od samego początku miała się rzecz z naszą Zabielarką.
Jej nazwa po raz pierwszy padła w naszych rozmowach telefonicznych, jeśli się nie mylę, dwa lata temu, leciało to jakoś mniej więcej tak:
Mrotschny: „Spójrz na tą Żabią Lalkę, wygląda fenomenalnie, można by się kiedyś wybrać.”
Martyna (po przewertowaniu googli): „Yyyyyyy, nie ma czegoś takiego jak Zabielarka w Tatrach…”
Mrotschny: „Żabia Lalka :-D”
Tak właśnie w naszych głowach zrodziła się i zakiełkowała wizja Zabielarki vel Grań Żabiej Lalki. Musiało minąć trochę czasu do realizacji, w zeszłym sezonie nie udało nam się wybrać. W tym, mimo różnych przeciwności losu, jeszcze bardziej nam na tym zależało. W rezultacie udaje nam się zmierzyć z wyzwaniem. Jedyne czego potrzebujemy to wstrzelić się w okna, to pogodowe i to w grafiku. Pierwsza okazja przepada, drugiej nie mamy zamiar zmarnować. Jedziemy!
„Odwiedzający po raz pierwszy Morskie Oko zwracają uwagę na 1. Mnicha, 2. Chłopka, 3. Żabią Lalkę. Po stukrotnym powiększeniu byłby to ideał góry, prawdziwa Cerro Torre!” – tak o Żabiej Lalce pisał w swoim przewodniku, nieodżałowany miłośnik i znawca Tatr, Władysław Cywiński. O ile każdy szanujący się górski turysta tatrzański był (lub powinien być!) na Przełęczy pod Chłopkiem, a prawie każdy taternik stanął na Mnichu, tak Żabia Lalka pozostaje przedmiotem pożądania dla koneserów.
My, samo wejście na Żabią Lalkę, odrzuciliśmy na wstępie, koncentrując się na najbardziej atrakcyjnym wspinaczkowo sposobie wejścia, który stanowi przejście Grani Żabiej Lalki. Dodatkowo celujemy w grań od samego dołu, czyli od Niżnego Lalkowego Przechodu, co samo w sobie stanowi spore wyzwanie. Tak też właśnie zaczynali najwięksi eksploratorzy i pionierzy rejonu, duet legend taternictwa lat 30-tych i 40-tych, czyli Zdzisław Dziędzielewicz i Tadeusz Orłowski.
Na Palenicę Białczańską dojeżdżamy przed 21. Przebieranko, ostatnie przepakowanie i ruszamy na tabor. Podczas drogi dosyć zaskakujący jest fakt, że mimo późnej pory mijamy sporo turystów wracających z Morskiego Oka. No cóż środek sezonu mamy w sumie. Plecaki ciążą więc przy Wancie przed pierwszym skrótem robimy krótką przerwę na batona i łyk wody. Gdy zarzucamy z powrotem plecaki i zbieramy się do dalszej drogi, Martyna krzyczy „Patrz! Patrz!” Na rozgwieżdżonym niebie, przed naszymi oczyma, mamy okazję obserwować niezwykle zjawiskowy lot spadającej komety z przepięknie promieniującym za nią warkoczem kometarnym. Gif znaleziony w necie, w najmniejszym stopniu nie oddaje skali zjawiska i wrażenia jaki na nas wywarła spadająca kometa. Ot mała namiastka.
Na Szałasiska docieramy przed 23. Ania, która pomaga Kubie na taborze trzyma dla nas „trzynastkę”. Spijamy cydrzyk i do spania bowiem pobudka ustalona na 5. Jutro czeka nas ciężki ale i pięknie zapowiadający się dzień.
Rano wstajemy nad wyraz ochoczo. Po odprawieniu porannych rytuałów związanych z toaletą, kawą i śniadaniem, pakujemy się w drogę. Dla Martyny to pierwszy raz w Morskim Oku, zgodnie z moim życzeniem i przeczuciem otoczenie największego jeziora w Tatrach wita nas spektakularnie.
Grań potężnych Mięguszowieckich Szczytów, Cubryna oraz Mnich przeglądają się w tafli Morskiego Oka.
Podejście
Wbiegam szybko do schroniska i wpisuję nas do książki po czym ruszamy. Obchodzimy Morskie Oko z lewej strony, sprawnie pokonujemy próg Czarnego Stawu. Stąd po raz pierwszy dzisiaj, możemy podziwiać nasz cel w całej okazałości. Widzimy, że kawał drogi przed nami.
Dalej już zgodnie z opisem przewodnika WC. Na pd.-wsch. brzegu Czarnego Stawu, tuż po przekroczeniu piarżystego koryta, będącego przedłużeniem Wyżniego Białczańskiego Żlebu opuszczamy szlak. Wątłą, ale wyraźną percią idziemy w górę prawą stroną coraz głębszego żlebu. Około 100 metrów poniżej podstawy Czołówki Kopy Spadowej przewijamy się w lewo przez żleb na jego lewą grzędę. Stąd, miejscami dwójkowym terenem, zygzakami, osiągamy Niżni Lalkowy Przechód, siodełko będące początkiem naszej płd.-zach. Grani Żabiej Lalki.
Grań Żabiej Lalki
Początkowo kierujemy się „na czuja”, mamy „jako takie” fototopo dołu plus opisy WC i WHP. Pierwszy wyciąg ciągniemy na żywca. Uznajemy że szkoda liny wyjmować. Kolejny, już właściwie „przyodziani”, robimy raczej własnymi wariantami, nie jest to na pewno V jak na foto, idziemy jak to w górach czasem bywa – „jak puszcza”. Miejscami jest dosyć krucho, trzeba sprawdzać każdy chwyt. Osiagamy wygodne stanowisko. Z niego jeden z piękniejszych możliwych widoków: moja partnerka z efektowną poszarpaną Granią Apostołów w tle.
Grań ta w przeszłości była popularnym celem taternickim. Niestety od 1979 r. wspinanie się na niej jest zabronione. Idziemy dalej i wchodzimy na pierwszą turnię w grani jaką jest Skrajna Lalkowa Turnia, tu rozwiązujemy się i bez trudności schodzimy na Niżnią Lalkową Szczerbinę. Stąd, tak jak w załączonym opracowaniu foto, mijając nieco po lewej stronie grani znajdujące się w niej Lalkowe Turniczki, terenem jedynkowym kilkadziesiąt metrów w górę pod prawie pionowy, blisko 30-metrowy uskok.
Tu trochę plątamy się i zamiast walić wprost do góry, bądź też przewinąć się przez charakterystyczne okno na lewo, szturmujemy prawą stroną uskoku, sparciałym zacięciem. Wariant na wprost wydawał nam się znacznie trudniej niż IV jak pisze WC. Efektem czego, żeby móc później odbić w lewo, musimy założyć stanowisko na ruchomych kamieniach. Ani to wygodne, ani zbyt bezpieczne, dlatego czym prędzej czmychamy w lewo i wydostajemy się na rozległą płytową platformę. Na około pięciometrowe „kamole”, znajdujące się na platformie nie zwracamy zbytniej uwagi, biorąc je za Lalkowe Wrótka. Jak się później okaże jesteśmy już wyżej w grani, a „kamole” to kulminacyjne punkty Lalkowej Turnii. Z platformy kilkanaście metrów w kierunku wschodnim na szeroką przełączkę, zwaną Lalkową Szczerbiną Wyżnią.
Łatwo tu się dostać zarówno ze wschodu (ze ścieżki prowadzącej na Białczańską Przełęcz Wyżnią) jak i z zachodu (Niżnią Lalkową Drabiną). Dlatego też, największą popularnością cieszy się robienie tej drogi od Lalkowej Szczerbiny Wyżniej i większość zespołów startuje właśnie stąd. Większość nie znaczy że wszyscy ;-)
Wspinamy się dalej dwa wyciągi krawędzią grani przez płyty i kominki. To chyba najtrudniejszy technicznie odcinek grani, przynajmniej w naszym wariancie. Dochodzimy do „balkonu z płytą” skąd już łatwo na Lalkową Kazalnicę. Tu pora trochę odsapnąć i nacieszyć oko.
Schodzimy kilkanaście metrów z Kazalnicy i przestaje nam cokolwiek pasować. Teoretycznie powinniśmy mieć teraz przed sobą Lalkową Turnię, przynajmniej ja się upieram przy tej wersji. Jest natomiast zgoła inaczej. Rozwiązujemy się i szerokim przechodem schodzimy trochę niżej. Wbijamy oczy to w ścianę przed nami, to w nowe MasterTopo. Martyna powoli wyprowadza mnie z błędu, jesteśmy już powyżej Lalkowego Muru, a przechód, którym zeszliśmy w dół jest Lalkową Drabiną. Wszystkie elementy układanki zaczynają do siebie pasować. Po prostu źle policzyłem turniczki. Innymi słowy nie jesteśmy pod Lalkową Turnią, ale już pod Żabią Lalką! Wracamy na grań i Lalkowy Przechód, przed nami pierwszy wyciąg na naszą Lalę. Prowadzi moja partnerka, wybieramy wariant nieco na lewo od ostrza grani, początek niebanalny i trochę kruchawy. Na wygodną trawiastą platformę z której w górę korzystając zarówno z przewieszonej szczeliny jak i prawej ścianki. Topo mówi o trudnościach czwórkowych, nawet jeśli tak, jest to mocna czwórka.
Przewijamy się przez krawędź grani i na lewym końcu wygodnej platformy z Jałowcem zakładamy stanowisko. Tu zmieniamy się na prowadzeniu, z prawego końca platformy, przez ostrą krawędź odpękniętej płyty przedostaję się do wąskiego kominkowatego tunelu. Mam trochę problem się pozbierać, na zewnątrz nie ma za bardzo z czego zadać natomiast wewnątrz przeszkadza mi plecak. Jakoś jednak udaje mi się wygramolić w górę pod przykrywający tunel blok. Dalej przez dwa stopnie nieco na prawo od krawędzi grani, na trzecim ostatnim stopniu, tuż pod wierzchołkiem, robię szybko stan i czekam na Martynę.
Na szczycie Żabiej Lalki
Nikt nie zasłużył na to wejście bardziej niż moja partnerka. W związku z tym wielką przyjemnością dla mnie jest patrzeć na Jej nieskrywaną, szczerą radość ;-) Po kilku chwilach dołączam do Martyny. Szczyt może nie jest zbyt obszerny, ale miejsca dla naszej dwójki jest akurat :-)
Przyglądamy się naszej dalszej drodze na Niżni Żabi Mnich, doskonale widoczny z naszej perspektywy jest wariant piątkowy kantem, wyprowadzający na uskok Swierza, nie wygląda to łatwo.
Z uwagi na uciekający czas, zmęczenie przebytą już drogą oraz dość trudno wyglądający wariant kantem, decydujemy się na kontynuowanie wspinaczki z prawej strony grani. Najpierw jednak czeka nas zjazd na Przełączkę pod Żabią Lalką.
Z przełączki trawersujemy w prawo kilkanaście metrów i na kolejnej wygodnej platformie zakładamy stanowisko. Taki krótki wyciąg wyłącznie w celu uniknięcia przesztywnienia liny. Stąd skośnie w prawo ryso-zacięciem na wygodny uskok Świerza.
Żabia Lalka z uskoku Świerza.
Niżni Żabi Mnich
Kontynuujemy wspinaczkę ostrzem filara, przez bloki i kolejne prożki, pokonując trudności miejscami do IV. W ten sposób stajemy na wierzchołku Niżniego Żabiego Mnicha.
Czeka nas teraz zjazd na Żabią Szczerbinę, z której obniżamy się trochę na lewo. Następnie wspinamy się kilkanaście metrów w górę płytami na trawki pod pionową ścianą bloku szczytowego.
Żabi Mnich
Dalej przez sporą, lecz niezbyt stromą płytę, skośnie w prawo na siodełko w grani, którą wychodzimy na Żabiego Mnicha – ostatni, najwyższy punkt naszej grani. Grań Żabiej Lalki jest nasza! :-)
Kolejny cel graniowy..?
Z Żabiego Mnicha najefektowniej prezentuje się otoczenie spokojnej Doliny Żabich Stawów Białczańskich z dominującą nad doliną, granią Młynarza. Obecnie Dolina Żabia Białczańska jest położona na obszarze ochrony ścisłej.
Zejście
Z Żabiego Mnicha schodzimy kilka metrów granią na północ, w małym wcięciu przewijamy się na stronę wschodnią i niskimi ściankami oraz trawiasto-skalnymi stopniami kontynuujemy zejście. Popełniam jednak błąd i zamiast odbić w prawo łatwo do ścieżki widocznej z góry, idę zbytnio na lewo. Efekt tego taki, że lądujemy w „czarnej dupie”. Nie pierwsi jednak, podczas rozglądania się jak wrócić z powrotem do miejsca pomyłki, wypatruję taśmę założoną na komfortowym bloku. Problem rozwiązany – zjeżdżamy. Czeka nas już teraz tylko zejście z Białczańskiej Przełęczy Wyżniej.
Postanawiamy schodzić Białczańskim Żlebem i potem kontynuować zejście drogą podejścia. Z Białczańsiego Żlebu doskonale widać pokonywane przez nas odcinki grani, z trójką głównych bohaterów na czele.
Żabia Lalka, Niżni Żabi Mnich, Żabi Mnich
Dalsza cześć grani, w tym również mniej popularny dół, prezentuje się nie mniej okazale. Kapitalny widok.
Zmęczeni, docieramy w końcu nad pd.-wsch. brzegu Czarnego Stawu, miejsca w którym rano zaczynaliśmy podejście. Stąd już na spokojnie, szlakiem możemy wracać na tabor… Taki przynajmniej mieliśmy zamiar, niestety sprawdziło się, być może odrobinę złośliwe powiedzenie, że najbardziej niebezpieczna dla zdrowia jest turystyka. Nieopodal rozgałęzienia szlaków na Rysy i Przełęcz pod Chłopkiem, Martyna pechowo skręca sobie kostkę :( Ambitne plany na kolejne dni musimy przełożyć na kiedy indziej. Jakoś udaje nam się zejść na Tabor i rano zjechać do szpitala. Na szczęście diagnoza jest optymistyczna, nie zmienia to jednak faktu, że moją towarzyszkę czeka kilka tygodni przymusowego restu. W tym miejscu, życzę jej szybkiego powrotu do zdrowia! Kolejne piękne wyzwania górskie (i nie tylko) czekają na nas.
Jeśli miałbym w paru słowach podsumować ten dzień, tę wspinaczkę, naszą Zabielarką: to kawał drogi i wspaniała górska przygoda w idealnym towarzystwie. Jeden z najlepszych i najbardziej emocjonujących momentów w Tatrach. Po prostu – pięknie.
Grań Żabiej Lalki – nazewnictwo Grzegorz Głazek vs. Władysław Cywiński
* W przypadku Grani Żabiej Lalki, mamy do czynienia z niejednoznacznością nazewnictwa pomiędzy wydawnictwami Grzegorza Głazka a Władysława Cywińskiego. W praktyce każdy ważniejszy topograficznie obiekt, nienazwany w WHP jest nazywany przez obu autorów inaczej. W relacji, dla większej czytelności przyjąłem wersję GG, natomiast jako dodatek załączam zestawienie nazewnictwa obu autorów. Kolejno od dołu są to:
- Niżni Lalkowy Przechód [GG] & [WC]
- Skrajna Lalkowa Turnia [GG] – Niżnia Lalkowa Turniczka [WC]
- Niżnia Lalkowa Szczerbina [GG] – Lalkowa Szczerbina [WC]
- Lalkowa Turnia & Lalkowa Fajka [GG] – Pośrednia Lalkowa Turniczka (vel Turnia z Gwoździem) [WC]
- Lalkowa Szczerbina Wyżnia [GG] – Pośredni Lalkowy Przechód [WC]
- Kazalnica Lalkowa [GG] – Wyżnia Lalkowa Turniczka [WC]
- Lalkowy Przechód [GG] – Wyżni Lalkowy Przechód [WC]
- Żabia Lalka [GG] & [WC]
- Przełączka pod Żabią Lalką [GG] & [WC]
- Niżni Żabi Mnich [GG] – Żabi Kapucyn [WC]
- Żabia Szczerbina [GG] – Żabia Szczerba [WC]
- Żabi Mnich [GG] & [WC]
Jeśli chcesz obejrzeć więcej zdjęć, zajrzyj do galerii: Zabielarka – Grań Żabiej Lalki, a jeśli podobał Ci się wpis to koniecznie daj mi o tym znać – zostaw like’a, komentarz lub podaj dalej! Twoja rekomendacja bardzo mnie ucieszy. Zachęcam Cię również do odwiedzania moich profilów na Facebooku i Instagramie, a także do częstego zaglądania na stronę pionowemysli.pl po więcej informacji, zdjęć, inspiracji czy ciekawostek z naszych eksploracji wspinaczkowo-podróżniczych. Możesz również zostawić mi swój adres e-mail by na bieżąco otrzymywać info o kolejnych wpisach.
Pozdrawiamy!
Martyna & Krzysiek | Pionowe Myśli
Ależ piękne ujęcia z tej Zabielarki :)
Dzięki, zupełnie nowe spojrzenie na dobrze znane nam obiekty tatrzańskie ;)
Gratulacje dla Was za piękną trasę :)
No i życzenia zdrowia dla Nuctei, by jak najszybciej w pełni zdrowia, wróciła na szlaki. Chociaż może już wróciła, jeśli kontuzja nie była aż tak poważna – bo relacja sprzed 1,5 miesiąca.
I tak dobrze, że była w stanie samodzielnie zejść jeszcze na tabor, a potem na parking. Więc nie było tak źle.
Dzięki :)
Na tabor zeszliśmy już z problemami, natomiast o schodzeniu rano na parking w Palenicy nawet mowy nie było. Jakoś ogarnęliśmy zjazd.
Powolutku z kostką jednak coraz lepiej.
Pingback: Kurde bele czyli Spółka w Sokolikach ;) - Pionowe Myśli