Naszą wyrypę chcieliśmy zakończyć podwójnie „klasycznie” czyli intensywnie i przyjemnie. Niestety, długi weekend brutalnie zweryfikował nasze oczekiwania względem Mnicha i udało nam się zrealizować nasze plany połowicznie pokonując jedynie drogę Klasyczna na Mnichu. Ale jako, że każde doświadczenie uczy nas czegoś nowego, więc również i tutaj lepiej skupić się na pozytywach.
Po pięknej i udanej akcji na Stanisławskim na Wołowej Turni i męczącej przeprawie, przez Rysy na Tabor na Polanie Szałasiska, kolejnego dnia postanawiamy… nic nie robić i odpowiednio nawodnić się :-D W tym celu schodzimy na Łysą Polanę. Generalnie cały dzień mija na totalnej labie, ale czasem tak też trzeba ;-)
W sobotę mamy ambitny plan na przejście dwóch „klasycznych”. Pierwsza z nich to droga Klasyczna [ IV ] na Mnichu, natomiast druga to Kant Klasyczny [ VI- ]. Jak się okazuje nie doceniamy jednak „uroku” długiego weekendu. Na domiar złego dobieramy fatalną strategię, polegającą na tym, że najpierw uderzamy na łatwiejszą Klasyczną, a dopiero potempo niej – gdy już tłumy zawitają na Mnicha – w spokoju pociągniemy mniej oblegany, trudniejszy Kant.
Podejście
Podejście pod Mnicha z taboru bez historii. Najpierw kawałek asfaltem do Morskiego Oka. Następnie żółtym szlakiem w stronę Szpiglasowej Przełęczy. Mamy do pokonania około 3-4 km przyjemnego podejścia. Przy rozwidleniu szlaków na Wrota Chałubińskiego idziemy chwilę czerwonym szlakiem, po czym odbijamy w widoczną ścieżkę prowadzącą nas w stronę Mnicha. Podejście jest mi doskonale znane z zeszłorocznej, wspomnianej już wizyty na Mnichu. Nie da się ukryć, widoki wokół są piękne.
Niestety spóźniamy się dosłownie parę chwil. Przed nami wbija się guzdrzący, czteroosobowy zespół. Dodatkowo, ich lider oczekuje na pozostałych na każdym stanie. Kolejny wkurzający fakt to czekanie na swoją kolej marznąc w cieniu. Mimo, że jesteśmy poubierani we wszystko co mamy! A przecież wszędzie wkoło praży już słońce. W końcu, z nieukrywana ulgą i my wbijamy się w drogę.
Dolina Rybiego Potoku // Mnich // Klasyczna [ IV ]
Klasyczna na Mnichu startuje z Dolnej Półki Michowej w zacięciu na lewo od Drogi Orłowskiego. Droga składa się z czterech wyciągów [ III+, IV, IV, IV ], z czego dwa ostatnie pokrywają się z Orłowskim. Z uwagi na fakt, że już go szedłem, poprowadzę pierwsze dwa. Potem stery przejmie Damian.
Pierwszy wyciąg biegnie łatwym terenem przez kilka półek skalnych. Doprowadza nas do dużej, wygodnej póły ze spitami stanowiskowymi. Idzie szybko, zwłaszcza, że w zasadzie nie ma potrzeby dokładać nic swojego, tyle haków. Na stanowisku spotykam dziewczynę z czterooosobowego teamu, która chwile później bez efektu walczy z zatartą kostką przez partnera. Na Jej prośbę wyjmujemy później tę kość. Ściągam do siebie Damiona.
Drugi wyciąg zaczyna się zacięciem w blokach skalnych, a następnie przechodzi w techniczne przewinięcie się w prawo na filarek. Jako, że w głowie mam włączony „bieg”, kompletnie daję dupy. Zamiast się rozejrzeć, ogarnąć teren i ładnie poskładać, napieram z gorącą głową na filarek, używając tylko wypolerowanych chwytów. Magnezji oczywiście nie używamy. Stopni nie zauważam… Efektem tego zmarznięte palce wyjeżdżają z chwytów a ja odpadam i wiszę na haku :-/ Przyjmuję piękny i w pełni zasłużony pstryczek w nos! Dopiero teraz się „budzę”, rozglądam, składam i bez problemów wychodzę z rysy na filarek – co za łoś ze mnie. Owszem jest to trochę psychiczne miejsce, ale technicznie nietrudne. Potem prostym już terenem do dużego tarasu stanowiskowego gdzie, ponownie korkujemy się.
Na stanie spotykamy połowę ekipy idącej przed nami i półtorej z Orłowskiego, gdyż w tym miejscu obie drogi łączą się. Dochodzi do mnie Damian. Wkrótce zanim kolejna ekipa… i kolejna. Morale trochę siada, zdjęć mi się odechciewa robić. Przekazuje szpej Damianowi i gdy przychodzi nasza kolej, partner przejmuje prowadzenie. Trzeci wyciąg zaczyna się delikatną przewieszką na prawo, by potem przez system zacięć wyprowadzić nas na Górne Półki Mnichowe do stanowiska. Tu oczywiście kolejny zator, czyli powtórka z rozrywki. Po długim okresie oczekiwania Damian rusza w ostatni wyciąg rysą do góry i na półkę pod głazem szczytowym, gdzie trafia na kolejny korek… W międzyczasie przekazujemy odzyskaną kość zespołowi przed nami. W ramach podziękowań miało być dla nas piwko na taborze – ale słowa nie dotrzymują…
Na szczycie
W końcu, po jakimś czasie udaje nam się przejść ostatnie metry drogi i stajemy na szczycie. Tłok tu oczywiście niesamowity, niczym na Krupówkach :-/ Dla Damiana to pierwszy raz na Mnichu. Trochę szkoda, że w dość nieciekawych okolicznościach, więc jakoś specjalnie radością ze zdobycia szczytu nie tryska.
Na wierzchołki schodzi nam trochę czasu nim przyjdzie nasza kolej na zjazdy. W miedzyczasie gdy kolejne osoby opuszczają szczyt, mamy okazję pstryknąć kilka fotek oraz rozejrzeć się wokół.
Zejście
W końcu przychodzi nasza kolej na wydostanie się szczytu. Robimy jeden, około 30-40 metrowy zjazd do łatwiejszego terenu, skąd schodzimy pod ścianę do plecaków.
Jest po szesnastej! prawie cały dzień zszedł nam na Klasycznej… Idę zerknąć pod Kant Klasyczny, ocenić jak stoją nasze szanse na drugą drogę. Niestety, zastaję tam ekipa z Orłowskiego która dopiero co się wbija w drogę. Nie widzę najmniejszych szans na rozpoczęcie wspinania przed 17. Tym samym nasz zapał znika. Odpuszczmy tym razem temat i postanawiamy schodzić. Na zejściu obserwujemy, że oblężenie Mnicha trwa w najlepsze.
W drodze powrotnej wpadamy jeszcze do zatłoczonego schroniska Morskie Oko na zasłużone zimne piwko i uciekamy na Tabor. Tam spędzamy wieczór z przyjaciółmi w Relaxie – gdzie poznajemy również Ivonę (znaną nam wirtualnie z forum.turystyka-gorska.pl) gotującą beczkę herbaty :-D Nazajutrz pakujemy się i wracamy do domów.
Krótko podsumowując, choć wspin drogą Klasyczna na Mnichu popsuł nam trochę krwi, to w najmniejszym stopniu nie jest w stanie zamazać obrazu i smaku tego co udało się zdziałać, zobaczyć, przeżyć i doznać podczas kilku wcześniejszych dni. Trzy piękne słowackie klasyki zrobione w ładnym stylu. Myślę, że jak na początkujących zebraliśmy sporo doświadczenia – które mam nadzieję – zaprocentuje w przyszłości. A kolejnych marzeń i celów nie brakuje!
CZĘŚĆ #1 // CZĘŚĆ #2 // CZĘŚĆ #3 // KONIEC CZĘŚCI #4 [OSTATNIEJ]
Jeśli chcesz obejrzeć więcej zdjęć, zajrzyj do galerii: Droga Klasyczna na Mnichu, a jeśli podobał Ci się wpis to koniecznie daj mi o tym znać – zostaw like’a, komentarz lub podaj dalej! Twoja rekomendacja bardzo mnie ucieszy. Zachęcam Cię również do odwiedzania moich profilów na Facebooku i Instagramie, a także do częstego zaglądania na stronę pionowemysli.pl po więcej informacji, zdjęć, inspiracji czy ciekawostek z naszych eksploracji wspinaczkowo-podróżniczych. Możesz również zostawić mi swój adres e-mail by na bieżąco otrzymywać info o kolejnych wpisach.
Pozdrawiam!
Krzysiek | Pionowe Myśli