Tak się jakoś składa do tej pory, że tegoroczne wspinanie ogranicza się do niedziel. Mam nadzieję, że to wkrótce się zmieni, ale do tego czasu trzeba brać ile się da. Taki też – jednodniowy/niedzielny – był pierwszy, tegoroczny wspin za granicą, oczywiście na Słowacji.
Motywowani brakiem czasu (wolna tylko niedziela), bliskością rejonu, oraz tym, że działają tam z kursem klubowym, Dominik i Jarek czyli NA TARCIE, późnym, sobotnim wieczorem meldujemy się z Kasią w base camp’ie, na końcu wioski Belá, położonej pomiędzy Żyliną i Terchovą. Base Camp, założony przez chłopaków, znajduje się u samego podnóża naszych jutrzejszych celów, nie może być więc lepiej.
źródło: Slovenske skaly II, Daniel Pauer
Nim oddamy się w objęcia Morfeusza, zapodajemy jeszcze symboliczną, pierwszą w tym sezonie (przynajmniej ja) kiełbaskę z ogniska, do tego rzecz jasna browarek w zestawie ;)
Niedzielny poranek zaczynamy od kawy i śniadania. Podejście pod nasz Sektor I zajmuje nam nie więcej niż 5 minut. Rejon Belá, oferuje nam wspinanie w wapieniu, jednakże w niczym nie przypomina on wapienia znanego nam z naszej Jury. Jako, że sensownego topo brak (istniejące, posiadane przez nas, najbardziej aktualne i zarazem jedyne – Slovenske skaly II, Daniela Pauer’a z 2002 r. jest mocno zdezaktualizowane), pozostaje nam zawierzyć wiedzy Jarka. Ten poleca nam na początek kilka dróg na tylnej ścianie Sektora I, na której sami działają z kursem.
Zgodnie z podpowiedziami zaczynamy jak leci – pierwszą droga na lewo od sosny w środku ściany, potem pierwszą z prawej sosny, następnie druga na lewo od sosny. Trudności wszystkich trzech oscylują wokół ~ 5-/5*. Trzecia droga na lewo od sosny jest już bardziej wymagająca, przy cruxowym wyjściu na nogach z odciągu do krawądy, trzeba trochę pokombinować, ~ 6+* może mieć. Na koniec działalności w tej części sektora, wspinamy się filarem ograniczającym ścianę z prawej. Odczucia na filarze iście tatrzańskie, zatęskniłem za takim charakterem wspinania przyznać muszę. Trudności na filarze ~ 5+*.
Pięć dróg machniętych – zarządzamy krótką sjestę, po której przenosimy się na ścianę główną Sektora I. Tu doradztwo chłopaków, możemy w końcu wspomóc również topem z przewodnika ;)
źródło: Slovenske skaly II, Daniel Pauer
Na linię oznaczoną numerem 3 – Kút objaviteľov (7), jesteśmy namawiani od samego rana. Jak widać, biegnie ona od początku prawie do samego końca pięknym zacięciem, w paru miejscach wywieszającym się. Charakter drogi w polskim wapieniu chyba niespotykany. W rzeczywistości, zacięcie z dołu wygląda mniej więcej tak.
Pierwsze parę metrów w zacięciu są trochę „straszne”, ale potem jest już znacznie lepiej. Jest też oczywiście sporo walki, w końcu to już siódemka (w skali Kurtyki – VI.1+), z pomocą przychodzi Dominik, który mi świetnie „flash’uje” trudności i w takim właśnie stylu, piękna droga urobiona! Bierzemy się za sąsiadkę z lewej czyli numerek 2 – Volanie divočiny (6-). Droga w płytach, sporo wymyć, pęknięć, klameczek, ale wycena na mój gust jest trochę nieporozumieniem, tzw. słowacka… Urody natomiast, z całą pewnością, odmówić jej nie można, zrobiona również flash’ykiem. Kasia w akcji.
Pora na krótką, eksploracyjną przerwę tej niedzieli. Idziemy, już we trójkę (Jarek z załogą kursową postanowili wracać), spojrzeć na pozostałe trzy Sektory. Na dłużej zatrzymujemy się przy Sektorze IV.
źródło: Slovenske skaly II, Daniel Pauer
Tu moi towarzysze walczą na oznaczonej nr 21 – Spodné vlny (5+) oraz na niewrysowanej w topo, sąsiedniej, odbijającej w prawo po pierwszej wpince, biegnącej przez przewieszkę drogi o wycenie szacowanej na 8-. Z podsłuchanych komentarzy wnioskuję, że „piątka plus”, zwłaszcza jej start, koło piątki nawet nie leżał ;)
Ja natomiast… kompletnie rozleniwiam się :D Trochę pstrykam wspinanie – powyżej, trochę zaśnieżone małofatrzańskie granie – poniżej ;)
Tym oto sposobem, kończymy tę niezwykle udaną niedzielę. Belá to trzeci słowacki rejon, po Súľovie i Hradoku, który miałem sposobność odwiedzić. Podobnie jak i tamte, okazała się świetnym wyborem i miejscówką do której z pewnością warto będzie wrócić.
*subiektywna, niczym nie podparta, wycena autora tekstu.
Nieco więcej zdjęć w galerii: Belá
Widoki w stronę Fatry ciekawe. A nie korci Cię, by jednak w jakieś górki pojechać pochodzić czasami? ;-)
„Z podsłuchanych komentarzy wnioskuję, że “piątka plus”, zwłaszcza jej start, koło piątki nawet nie leżał ;)” – Też miałem taką sytuację raz w skałach, że miała być niby piątka/plus, ale jakoś wyglądało trudniej ;)
Długo by rozmawiać na ten temat, a to chyba nienajlepsze miejsce na długie wywody ;)
Wspinanie daje mi znacznie więcej satysfakcji, intensywności niż tylko i wyłącznie łażenie. Przenosi w inny stan świadomości.
Poza tym, przecież byłem zimą dwa razy w Karkonoszach połazić, więc całkowicie z chodzenie nie zrezygnowałem ;)