Ryso(wanie)

Prognozy na weekend były więcej niż dobre – warun miał być znakomity, toteż zaproszenia znajomych w inne pasma górskie tym razem przegrały z moimi planami. Celem mogły stać się, w takich okolicznościach, tylko Tatry… Wysokie Tatry.

Sobotni wczesny poranek zaczyna się jednak od sporego rozczarowania, PKS Ciechanów zawiesza swój kurs o 4:35, pozostaje mi tylko poczłapać na PKP i wiedząc już, że będę dosyć późno w Zako, zmienić plany… Sama podróż pociągiem relacji Szczecin – Zakopane = koszmar… 3/4 podróży na zamarzniętym korytarzu, na stojąco… Koniec, końców ze sporym opóźnieniem wreszcie melduję się na miejscu. Pogoda jak marzenie. Ładuję się do busa w kierunku Palenicy Białczańskiej. Zimą asfaltowa autostrada, w niczym nie przypomina tej letniej, powodującej odruchy zbliżone do wymiotnych – ludzi niewiele, zmrożony śnieg rozkosznie chrupiący pod butami, słońce. Gdy pojawiają się pierwsze widoki, dobry humor wraca. Na lewo Żabi Szczyt Niżni i Grań Apostołów, również pierwsze spojrzenie na cel(e?) wyjazdu.

Na prawo Mięgusze, Cubryna i Mnich.

Wbijam do MOka, od razu do recepcji gdyż dnia coraz mniej, a na spacer chociaż mus mi ruszyć. Pani Maria informuje mnie, że w starym schronie niestety full, ale w nowym coś dla mnie znajdzie. Oznacza to ubytek z kieszeni większy o 10zł, ale co tam, uderzam na piętro do 18tki. Szybki posiłek, łyk herbaty, zbędne graty wyrzucam z plecaka i w drogę… Myślę żeby chociaż do Czarnego Stawu wyjść i zobaczyć sobie na warunki… Widoki znad Czarnego Stawu znakomite, od lewej Żabi Mnich, Żabia Lalka, Spadowa Kopa, Niżne Rysy i Rysy.

Decyduję, że to jeszcze nie koniec sobotniego “spaceru klimatyzacyjnego”, idę na Kazalnicę “ile mnie puści” i na ile czas pozwoli.

Początkowo bez żadnych trudności, wyraźną, przedeptaną ścieżką. Po Kolebie pod Chłopkiem ani śladu, cała pod śniegiem. Zgodnie ze szlakiem obchodzę Bandziocha, potem jednak ścieżka rozchodzi się dwukrotnie, robię wycof, gdyż trudności nie puszczają. W końcu znajduję właściwe obejście i niełatwym kominkiem wychodzę na grańkę przed samym szczytem.W tym samym czasie na Kazalnicę wchodzi trójka taterników, którzy właśnie ukończyli jakąś drogę.

Na grani w kierunku Czarnego Mięgusza widzę dwójkę, która powoli schodzi w kierunku Kazalnicy. Ku mojemu zdziwieniu, w dziewczynie rozpoznaję Jagę, “poznaną” w osobliwych okolicznościach. Chwilę gadamy. Po czym wszyscy powoli zaczynają zejście. Zostaję na chwilę sam i “rozglądam się po okolicy”. Mięguszowiecki Szczyt Czarny kusi ale wiem, że dzisiaj już za późno na próbę, “bedom inne razy” ;) Wyzwanie na jutrzejszy dzień.

Zejście, jak zawsze, trudniejsze niż wejście, kilka uważniejszych miejsc, kilka dupozjazdów. W końcu, już po zmroku docieram do schroniska. Decyduję, że najpierw prysznic potem żarcie, wynikiem czego zamykają mi kuchnię o 18… Na kolację i kolejny dzień musi mi starczyć to co mam, czyli niewiele: 8 pajd chleba, parę plasterków sera i szynki, 2 zupki i 2 czekolady – jakoś przeżyję. Gaszę 2 browary przy lekturze WHP i idę spać. 5 rano pobudka. Wynoszę się z roomu na korytarz, gdzie przy stoliku i czajniku pałaszuję śniadanie, pakuję się i w drogę. Po wyjściu ze schronu, jeszcze w całkowitych ciemnościach, widzę kilka zespołów z czołówkami w ścianie Kazalnicy.

Dosyć żwawo pokonuję zamarzniętą taflę Morskiego Oka, potem szybkie podejście nad Czarny Staw… Jednym z najbardziej przykuwających uwagę w okolicy MOka jest Żabi Koń.

Idzie się świetnie, zmrożony śnieg trzeszczy pod butami, przede mną dostrzegam dwie osoby. W Kotle pod Rysami zbliżam się do nich powoli.

Dzień powoli budzi się na dobre do życia, Czarny łapie pierwsze blaski słońca.

Już w rysie.

Z bliska wydaje się jakby mniej pionowa niż z oddali. Mroźne powietrze sprawia, że czasem “zatyka”, krótkie przystanki to jednak nie jest zmarnowany czas z uwagi na to co widać wokół – Żabie & Mięguszowieckie:

Na Przełęczy pod Rysami dochodzę dwójkę która szła przede mną, któż to? Oczywiście… Jaga ze swoim facetem ;) chwilę gadamy, potem zostawiam ich popijających herbatkę i idę na szczyt. Ku mojej uciesze nie ma nikogo poza mną. Zimowo, samotnie na dachu Polski 2499 m. n.p.m.

Widoki na wszystkie strony są nieziemskie.

Tatry Bielskie, Kołowy, Lodowy, Durny, Łomnica, Pośrednia Grań

część Grani Morskiego Oka od Żabiego Konia po MSW

Grań Baszt

Krywań i Grań Hrubego

Galeria Gankowa, za nią Gerlach

Wysoka i Ciężki Szczyt

Po jakimś czasie dochodzą do mnie Jaga z kompanem, gadamy, ustalamy, że pójdą ze mną na Niżne Rysy (ostatecznie jednak się nie decydują). Nie wiem jakim cudem, ale na Rysy wchodzą również… dwa lisy(!) od strony słowackiej, jednego udaje mi się złapać w kadrze.

Czas schodzić, bo przecież w planie mam jeszcze drugie wejście, grań wygląda kusząco.

Wiem, że zimą, bez szpeju, samemu, byłaby raczej głupotą, więc decyduję się zejść Rysą i u podstawy grzędy odbić w lewo, w kierunku Niżnych. Na początku jest lekko widoczny ślad.

Po jakimś czasie jednak zanika, zapewne zawiany, bez problemów jednak dochodzę na przełączki skąd już łatwo na szczyt gdzie z przyjemnością zalegam :)

Posilam się, odpoczywam i chłonę kolejne widoki, Kołowy, potężny masyw Lodowego, Durny, Łomnica, Pośrednia Grań.

Dwa piękne cele graniowe…

Wszystko co dobre szybko się kończy, czas się zbierać, jeszcze długie zejście przede mną, a potem „ulubiony” asfalt… Podczas zejścia nie mogę oderwać od niego Żabiego Konia wzroku, jest niesamowity…

Było pięknie, wkrótce wrócę…

Więcej zdjęć na Picasie -> Kazalnica, Rysy, Niżne Rysy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *