Poszedłem na Krywań wylądowałem na Rysach

Miał być nocleg w Moku, w Piątce… Miały być Wrota mikstowo ze Szpiglasem plus coś na deser, a wyszło jak zwykle wszystko inaczej – czyli poszedłem na Krywań, a wylądowałem na Rysach… :)

Niedziela, ze znajomymi z Rajczy wyjeżdżamy kilka minut po 4. Konieczne jeszcze zatankowanie i w drogę. Decyzja… Krywań czy Rysy…Chłopaki jednogłośnie krzyczą “Rysy” – niech tak będzie.

Około 7 meldujemy się na parkingu w Štrbskim Plesie. Zostawiamy samochód i ruszamy czerwonym szlakiem. Mięguszowiecką Doliną w kierunku Popradzkiego Plesa. Po przekroczeniu mostku nad Młynicą wkraczamy w las, gdy ten ustępuje odsłaniają się fantastyczne widoki m. in. w oddali najbardziej z lewej – Wysoka, otoczenie Doliny Złomisk, Żelazne Wrota…

Docieramy do Popradzkiego Plesa, gdzie czas się wzmocnić – jemy śniadanie. Przy sąsiednim stoliku zwracam uwagę na kilkuosobową grupę z Polski „studiującą” znacząco zwący się przewodnik „Tatry Nieznane”… Po konsumpcji dóbr różnego gatunku ruszamy szlakiem niebieskim. Po jakimś czasie z lewej, odsłaniają się po raz pierwszy widoki na Grań Baszt, która od samego początku robi na mnie piorunujące wrażenie. Po chwili dochodzimy do rozstaju – w lewo niebieski do Hińczowego Stawu i na Koprowy, w prawo na Rysy. Jest 10 czerwca od tego momentu wkraczamy na zamknięty jeszcze szlak. Zaczyna na nas zaglądać na Wołowiec Mięguszowiecki:

Docieramy w końcu do Żabich Stawów Mięguszowieckich. W tym pięknym miejscu czas na krótki odpoczynek i wzmocnienie warstwy odzieżowej, gdyż od tego momentu, aż do Przełęczy pod Wagą, towarzyszyć nam będzie bardzo chłodny i porywisty wiatr. Pokonując kolejne piętra doliny, zachwycam się nieprzerwanie Granią Baszt, w tym najdostojniejszym w jej szeregu… Szatanem:

Czas na rzekomo najtrudniejszy odcinek szlaku, ubezpieczonego łańcuchami i poręczówką. Zgrabnie omijam te „ułatwiacze”. W sezonie, gdy turystów tłumy, musi być tu nieciekawie. Nie mamy tego problemu – na szlaku pustki, gdzieś w oddali jedyny staruszek, idący wytrwale za nami… Gdy dostrzegamy słynny kibelek, wkraczamy na pierwsze pole śnieżne. Jak na czerwiec jest naprawdę mało śniegu… Docieramy do schroniska, które aktualnie jest w remoncie. Od lipca ma być uruchomiony tu bufet, czy zdążą?:

Nawet nie zaglądamy do środka, siadamy obok schronu, pijemy coś i ruszamy na Wagę. Jedyne miejsce gdzie jest sporo śniegu:

Na przełęczy spotykamy dwójkę szpejącą się i startującą na Wysoką, oczyma wyobraźni idę z nimi(?). Teraz jeszcze nie jestem gotowy, ale już to wiem – przyjdzie i na to czas… Podziwiam Galerię Gankową i jej trzystumetrowa ścianę – coś pięknego. W oddali Lodowy:

Koło 12 docieramy na szczyt – ku naszej uciesze jesteśmy jedyni. Trochę lansu ;)

Biorę „Nykę” w łapę i po kolei identyfikuje szczyty, których nie znam, a panorama nie w ciemię bita… Kilka „pozycji” bardziej zapada w głowę:

Grań Baszt, Krywań na dalszym planie

Niżne Rysy i otoczenie Moka

Mięguszowieckie Szczyty z tym najdostojniejszym – Wielki Koprowy, Krywań. W oddali majaczą Tatry Zachodnie

Gerlach, Ganek, Rysy, Wysoka

Młynarz, w oddali Hawrań, Płaczliwa Skała, Jagnięcy, Kołowy:

Po około 40 minutach, dobijają ludzie z polskiej strony, a także parę osób, tak jak my ze słowackiej. Cykamy “teamówkę” i powoli pora wracać.

Podczas zejścia obserwuję jeszcze dwójkę szturmującą Wysoką, już są blisko celu. W mej głowie zarysy pomysłów. Po powrocie, na zakończenie całkiem udanego dnia, tankujemy „zimnego, niepasteryzowanego Kasztelana”. Nie było tak źle na tych Rysach… ;)

Więcej zdjęć w galerii -> Rysy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *