Podlesice — I Wyjazd klubowy TSGM

W dniach 8-10 maja zorganizowaliśmy I koleżeński, nieformalny wyjazd klubowy TSGM (Towarzystwa Sportów Górskich Młóckarnia) w skały. Za cel pierwszego „obozu” klubowego obraliśmy sobie Podlesice.

Część ekipy stawiła się już w piątek popołudniu, umożliwiło to kilka wspinaczek na Skale Apteka. Późnym wieczorem na camping Gościniec Jurajski, dojechały kolejne osoby, co niewątpliwie sprzyjało wieczornej imprezie integracyjnej. Pomimo tego, że integracja trwała do późnych godzin nocnych ;) rano wszyscy energicznie zajęli się śniadaniem. Po przybyciu na miejsce kolejnych klubowiczów, już w komplecie wybraliśmy się na Górę Zborów gdzie pogoda okazała się wyjątkowo łaskawa i z zapowiadanych na sobotę opadów nie spadła ani kropla, więcej – cały dzień towarzyszyła nam piękna, słoneczna pogoda. Sprzyjało to działaniu, duża liczba dróg różnych trudności i w różnym stylu, poddawały nam się jedna po drugiej. Po całym dniu wspinania, wszyscy wracali na camp zmęczeni i zadowoleni z własnych dokonań. Wieczorem doszło do powtórki z rozrywki i ponownej integracji klubowej przy płonącym ognisku.

Pomimo kilkugodzinnych opadów nocnych, niedzielny poranek rozpogodził się na tyle, że mogliśmy ponownie wyjść w skały, tym razem w rejon Góry Kołoczek. Tam prócz samego wspinania, nowi adepci wertykalnych zmagań, mieli okazję do pierwszych prowadzeń oraz nauki przewiązywania się przez ring zjazdowy – wszystko, pod bacznym okiem bardziej doświadczonych kolegów. Mimo tego, że wczesnym popołudniem przegoniła nas ze skał czarna, mokra chmura to i tak tak dzień można zaliczyć do udanych. Na podsumowanie – sprowadzając temat do cyferek – finalnie w imprezie wzięło udział 18 osób, przez trzy dni wspinaliśmy się w sumie po 24 drogach.

Dziękujemy wszystkim klubowiczom za udział i zaangażowanie podczas I wyjazdu klubowego TSGM. Było elegancko, kto nie był może tylko żałować! Teraz jedynie pozostaje czekać na kolejny, jesienny wyjazd klubowy.

Zainteresowanych odsyłam do lektury świetnego, osobistego tekstu, autorstwa naszego kolegi Radka Jasińskiego —> Okiem nowi­cju­sza

Wszystko zaczyna się w chwili, gdy masz już na sobie zało­żoną uprząż, zawią­zaną na linie ósemkę i koń­cami pal­ców czu­jesz pod skórą relikt prze­szło­ści. Tysiące zasty­głych stwo­rzeń, które kie­dyś zamiesz­ki­wały w tym miej­scu mor­skie głę­biny, przez wieki uło­żyły się tak, abyś mógł poko­nać pio­nową barierę two­rzącą się przez tysiące lat – żywą histo­rię, którą nazy­wamy skałą. Patrzysz w górę i odchy­lasz głowę do momentu, kiedy poty­lica styka się już z pierw­szym krę­giem i zasta­na­wiasz się: „Jak ja do cho­lery mam tam niby wejść…?”. Wtem mija 10 minut i oto patrzysz na wszyst­kich z góry; czu­jesz przy­pływ endor­fin do orga­ni­zmu, które opla­tają naprę­żone mię­śnie i przy­no­szą im ulgę. Wiesz już, że wszystko jest moż­liwe. Spo­ty­kamy się z tym na co dzień. Każda ściana i każda prze­szkoda jest do przej­ścia – zależy to tylko od Cie­bie. Twój upór i cier­pli­wość mogą skru­szyć każdą prze­ciw­ność. Więc zapa­mię­taj raz na zawsze: „Spró­buj cho­ciaż bra­cie, bo w prze­ciw­nym razie, przy ogni­sku w swo­jej bazie, wypniesz tyłek i ścią­gniesz gacie”.

Czekałem na taki wyjazd już od daw-na. Jednym z marzeń, które tkwiły w mo-jej głowie był właśnie wyjazd w skały. Choć nigdy nie wiedziałem, kiedy nastąpi pierw-szy dzień wspinaczki, to byłem pewien, że prędzej czy później wszystko się zi-ści. I oto pewnego dnia otrzymałem infor-mację o wyjeździe organizowanym przez Młóckarnię, czyli Towarzystwo Sportów Górskich z Rajczy, którego członkiem je-stem od początku roku. Celem wycieczki była wspinaczka skalna w okolicach Pod-lesic, a dokładniej, jak się później okazało, na terenie rezerwatu Góra Zborów. Pierw-sza skalna przygoda, słynne rajczańskie to-warzystwo oraz trójka przyjaciół: Basia, Jur-gen i Hiszpan.Sobota, 9 maja, godzina 7.45. Zielo-na Skoda, wraz z początkującą załogą ru-sza w stronę Podlesic. Energia dobywająca się ze środka omal nie rozsadza silnika sa-mochodu. Jadąc wozem nie wiemy, czego się spodziewać. Każdy z nas jest ciekaw jak wygląda prawdziwa wspinaczka, czy damy radę wspinać się przez tyle godzin, czy ktoś zdradzi nam tajniki wspinaczki i z tymi my-ślami docieramy na miejsce, a nieco póź-niej udajemy się na Górę Zborów – obiekt dzisiejszego pożądania wspinaczkowego.Ciężko wytrzymać i nie pisać o pierw-szych wrażeniach. Od momentu, kiedy rozłożyliśmy sprzęt i plecaki przy naszych drogach wspinaczkowych, wiedzieliśmy, że pomysł z przyjazdem tutaj był genial-ny. Świetna atmosfera, niesamowici ludzie, skały, przyjemny wiatr smagający twarz od czasu do czasu, ciepło słońca. Wszyst-kich ogarniał wakacyjny luz. Bez żadnej spi-ny każdy na przemian próbował swoich sił na skałach i odpoczywał przy ścianie.Zanim głos skalnych przewodników za-gościł w mojej głowie, postanowiłem wziąć sprawy w swoje ręce i spróbować zmie-rzyć się z poprowadzoną już wcześniej dro-gą. Tylko ja, skała i ciekawość. Chwilę wcze-śniej asekurowałem Wojtka na tzw. wędkę. Z pewnymi problemami udało mu się po-konać tę trasę zasiał, więc we mnie ziar-no niepewności. W głowie kiełkowały już myśli – skoro problemy miał Wojtek, któ-ry silny jest jak młot Thora, to co dopiero ja? Dla kogoś, kto wcześniej poruszał się tylko i wyłącznie po sztucznej ściance, ze-tknięcie z prawdziwą skałą jest przeżyciem nie do opisania. Lekko wilgotna, z jednej strony śliska, z drugiej chropowata, lecz za to pod dogodnym nachyleniem. Pierw-sze kroki były niepewne. Wyszukanie od-powiedniego chwytu i ułożenia na nogi nie było takie proste. Z każdym metrem i nowymi trudnościami mięśnie w rękach mi sztywniały, nogi klekotały. Jednak wiara pozostała niezłomna. Kluczem do przejścia dla mnie była wnęka, której mimo mego bardzo wysokiego wzrostu sięgnąć nie mogłem. Coś trzeba jednak zrobić! Mocny chwyt w rękach, noga zaczepiona o mały wystający cypelek i… Udało się! Po ponad 10 minutach znalazłem się na górze. Szczę-śliwy i zadowolony z tego, że nie spękałem w trakcie przejścia.Cały dzień toczył się tym samym tem-pem – wspinanie – asekuracja – jedzenie – picie – leżenie – i znowu wspinanie. Próbo-waliśmy przejść inne wyznaczone drogi. Po-znałem też dietę wspinacza: makaron, bro-kuły, pierś z kurczaka. Ta mieszanka jest lep-szym dostarczycielem energii niż Tauron.10 maja. Niebo spowiły chmury i tyl-ko w niewielkich jego fragmentach widać promienie słońca, próbujące przedostać się przez ciężką warstwę cumulusów do na-szej bazy. Wczesnym rankiem spadło tro-chę deszczu i niedzielna wspinaczka stanę-ła pod dużym znakiem zapytania. Nie by-łem w stanie przyjąć tego do świadomo-ści. Chęć wspinaczki była tak silna… Jednak w końcu padła decyzja. Idziemy się wspi-nać.Nie pamiętam już dnia, w którym na-uczyłbym się tylu nowych rzeczy. Dzię-ki Mrocznemu, Marianowi, Tomkowi i Szy-monowi poznaliśmy podstawowe mecha-nizmy działania sprzętu, którego używa się w trakcie wspinaczki. Szymon i Marian pokazali „na sucho” jak prowadzi się dro-gę w skale z widocznymi hakami oraz jak zdejmować z góry stanowisko oraz wcze-śniej pozakładane ekspressy. Mroczny z Tomkiem za to sprawdzali nasze postę-py na trójkowych i czwórkowych drogach w tej dziedzinie. Każdy z nas, nowicjuszy, próbował to wszystko powtórzyć na skale. Zobaczyliśmy tę drugą stronę wspinaczki – umiejętność obchodzenia się ze sprzętem.W pewnym momencie jednak nad Jurę dotarły potężne ciemne chmury. Z dale-ka już „pachniało” deszczem. Można było odczuć (szczególnie na szczycie) silne po-dmuchy wiatru i lekkie ochłodzenie, aż w końcu strugi wody urwały się z chmur i zaczęły spadać z nieba kończąc rychło nie-samowitą przygodę.Koniec tego wyjazdu nie zwiasto-wał tego, co kojarzy się zwykle z takimi chwilami. To był dopiero początek. Czuje-my, że w skały wrócimy z wielką pompą. W drodze powrotnej wspólnie doszliśmy do wniosku, że zostaliśmy na dobre zaraże-ni wspinaczką i wszystkim, co się z tym ko-jarzy – skalnymi ostańcami, karabinkami i tą niezwykłą atmosferą.

* zdj. Mig

Comments

  1. Red-Angel

    Fajnie, że Wasze Stowarzyszenie działa i organizuje różne tego typu akcje. Ciekawe czy kiedyś będę mógł się do Was wprosić na jakiś szkoleniowo-imprezowy wyjazd ;)

    Reply
  2. Mrotschny Post author

    Działamy na różnych płaszczyznach ;)
    Natomiast tego typu wyjazdy organizujemy dla naszych członków więc wiesz: deklaracja, składka i wpadaj :D

    Reply

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *