Veľká Fatra to jedno z najciekawszych i najbardziej dzikich pasm górskich na Słowacji. Mimo, że zdecydowanie mniej popularna (przynajmniej wśród polskich turystów) niż jej imienniczka - Mała Fatra - bez wątpienia nie mniej interesująca. Zimą warto ją odwiedzić na nartach skiturowych i właśnie w ten sposób wybraliśmy się w drugą niedzielę lutego na Ploskę, należącą do najwyższych i najbardziej atrakcyjnych szczytów środkowej części Wielkiej Fatry.
Na Ploskę najlepiej wybrać się przy dobrej pogodzie i świetnej widoczności. W trakcie wędrówki grzbietem Wielkiej Fatry mamy wtedy okazję zachwycać się pięknymi i rozległymi panoramami. Największą atrakcją tej grupy górskiej są bowiem okazałe hale w jej szczytowych partiach. Oczywiście obligatoryjna jest również odpowiednia ilość śniegu, która umożliwi nam podejście na nartach oraz uraczy przyjemnym zjazdem. Najlepiej od auta do auta ;-)
Dla mnie to pierwszy skitur w tym sezonie. Przedświąteczny uraz kolana, mimo że na szczęście niezbyt poważny, skutecznie wyeliminował mnie z jakiejkolwiek działalności zimowej. Nadarzająca się okazja kusi skutecznie. Pogoda ma być obłędna, śnieg – jest, towarzystwo – również udaje się zorganizować. Tomek, z którym byliśmy w zeszłym sezonie na małofatrzańskim Stohu, zawsze napalony na narciarskie wycieczki ;-) Skitura na pozbawiony trudności technicznych, ładny szczyt Wielkiej Fatry to idealny cel na mój pierwszy raz po kontuzji.
Dojazd z Rajczy w niedzielny poranek do miejscowości Vyšná Revúca, z której startujemy, zajmuje nam niewiele ponad 2h. W związku z tym już po 8 rano możemy wyruszyć na szlak. Zostawiamy samochód na parkingu i praktycznie zaraz przy nim, przy odejściu żółtego szlaku, zapinamy foki. Spokojnie podchodząc do góry, cieszymy się prawdziwie zimowymi warunkami.
Trasa prowadzi nas przecinającymi zbocze serpentynami łagodnie wznoszącymi się lasem, którym docieramy na grzbiet Magurek. Z tego miejsca powinny zacząć rozpościerać się przed nami bajeczne widoki.
No i trzeba przyznać, że jest bajkowo, ale chyba jednak nie o taką bajkę nam chodziło :-P Na Magurach zarządzamy sobie małą przerwę na wałówkę. W międzyczasie zbliżają się do nas dwie foczące postacie, które po chwili okazują się naszymi, dobrymi znajomymi. Jak widać można się wybrać razem na wycieczkę, nie umawiając się na nią wcześniej ;-) Po krótkim odpoczynku, już w czwórkę - z Kasią i Gregiem, ruszamy dalej.
Dalsza nasza trasa wiedzie grzbietem w kierunku szerokiej przełęczy Sedlo Ploskiej. Po drodze mijamy, znajdujący się praktycznie cały pod śniegiem szałas. Tego dnia w razie potrzeby nie znaleźlibyśmy w nim schronienia. Choć może gdyby zabrać się solidnie do roboty i odkopać wejście do niego, to kto wie..? Na pewno byśmy się nieźle rozgrzali w tym przypadku ;-)
Idąc dalej za tyczkami - prócz nich kompletnie nic nie widać - podchodzimy na siodło. Gdyby nie słupki człowiek nie wiedziałby gdzie jest ani w jakim kierunku zmierza.
O ile wcześniej jeszcze łudziliśmy się, że z zapowiadanej lampy wyniknie chociażby niewielkie, chwilowe przejaśnienie, tak podchodząc łagodnie z przełęczy na szczyt straciliśmy resztki nadziei. Z rozległej panoramy, tym razem nici. Ploska gości nas stu procentową mlekovitą, w której ziemia łączy się niebem...
Po dosłownie chwili szczytowej, no bo nad czym się tu dłużej rozwodzić w takich warunkach, zdejmujemy foki i suniemy w dół. Widoczność na chwilę poprawia się na tyle, że możemy bez obaw oddalić się od tyczek i pozwolić sobie na przyjemny zjazd polanami pokrytymi cudownym, dziewiczym puchem. Zapewne przy ładnej pogodzie byłoby jeszcze lepiej, ale pięknie ośnieżone drzewa, rozległe hale i tak tworzą niezwykle magiczny klimat, który wywołuje w nas małą ekstazę podczas kolejnych metrów zjazdu ;-)
Zjeżdżamy na Močidla, skąd już z buta zadajemy do Chaty pod Borišovom. W przytulnym schronisku, które bardzo dobrze wspominam z poprzedniej wizyty kilka lat temu, zasiadamy nieco dłużej. Na stół wjeżdżają wiktuały i napoje. Co ciekawe zasiadamy przy tym samy stole, przy którym siedziałem z czeskim towarzystwem kilka lat wcześniej ;-)
Jeśli jesteśmy przy schronisku warto odnotować jeszcze jedną rzecz. Gospodarze schroniska znaleźli dosyć oryginalnie rozwiązanie problemu z delikwentami, załatwiającymi swe potrzeby przed chatą - panowie strzeżcie się! ;-)
Krótkim zjazdem wracamy na Močidla, gdzie ponownie zapinamy foki i wchodzimy na Ploskę, zostawiając za sobą sympatyczne schronisko. Niezbyt korzystna widoczność pogarsza się jeszcze bardziej.
Z wierzchołka Ploski drogą podejścia - żółtym szlakiem - zjeżdżamy do Vyšnej Revúcy, z której startowaliśmy. Nieco poniżej szczytu zatrzymujemy się na chwilkę przywitać z pewnym miłym jegomościem ;-) Zjazd wiedzie łagodnymi i szerokimi zboczami, co przy kapitalnych warunkach śnieżnych daje nam sporo frajdy. Minusem jest jednak kompletny brak widoczności, co powoduje, że musimy się starać pilnować tyczek.
Cała wycieczka zajęła nam nieco ponad pięć godzin. Jej wizualizacja w aplikacji relive.cc wygląda całkiem przyjemnie, chociaż może mogliby się postarać odrobinę przyprószyć śniegiem grzbiet ;-)
Wszystkie zdjęcia znajdziecie w galerii: Wielka Fatra - Ploska. Jeśli podobała się Wam ta relacja, dajcie nam o tym znać, lajkujac ją na FB, komentując lub udostępniając - dzięki temu będzie miała szansę dotrzeć do większej liczby osób. Jeżeli chcecie być na bieżąco z tym co się u nas dzieje, koniecznie zapiszcie się do naszego newslettera. Po więcej informacji, zdjęć, inspiracji czy ciekawostek z naszych tripów wspinaczkowo-podróżniczych zapraszamy też na nasze profile na Facebooku i Instagramie - do zobaczenia!