Podobnie jak rok wcześniej nasz ostatni – w sezonie 2014 – wyjazd w skały przypadł na rejony sudeckie. Wtedy były to Krucze Skały i Rudawy Janowickie. Tym razem miejsce Kruczych zajęły Sokoliki, a sam trip miał miejsce w długi weekend listopadowy.
W – nie do końca – telegraficznym skrócie:
-
Sobota – po popołudniowym przyjeździe, działaliśmy w rejonie Jastrzębiej Turni. Najpierw czasochłonna ;) ale udana próba na Rogatce i drodze Prima Aprilis, Bo Się Pomylisz VI+/VI.1 (Flash), następnie drugie podejście (po roku), do klasyka na Jastrzębiej – Mandali Życia VI.2, gdzie dołączają do nas również Aga z Tomkiem. Poszło zdecydowanie lepiej niż za pierwszym razem, ale droga zostaje niepokonana, szybko zapadający zmrok uniemożliwia kolejną wstawkę. Do trzech razy sztuka..?
-
Niedziela – w Rudawach, a jak w Rudawach to oczywiście Starościńska Skała, gdzie uderzamy całą naszą czwórką. Tym razem na początek TRADowo i długa ~ 30 metra Deus Deus Kosma Freus V+. Mimo przedłużania przelotów, droga mocno kluczy stąd spore przesztywnienie liny. Podczas wizyty na Starościńskiej grzechem byłoby nie wstawić się w któryś z emocjonujących rajbungów. Wybór pada na Viva La Krzon VI+. Linia ma również ~ 30 metrów, jest walka, są emocje, jest przejście OS i satysfakcja ;) Wspinaczkę kontynuujemy na Dziobie. Mokra rysa na starcie powoduje, że Filar Wombatów VI znów mnie nie puszcza, na pocieszenie zaliczam sobie wersję Filar Wombatów Light V+, trzeba będzie wrócić na właściwe przejście. Dzień kończymy zmaganiami na drodze Spotkanie z magią VI.1. Ta jest jednak nie tylko magią ale i loterią. Przyładować do tej drogi po prostu się nie da ;)
-
Poniedzialek – zostajemy we dwójkę, tym razem uderzamy w Sokoliki, zaczynając od jedynkowej „Schodki I (Solo)” ;) na Zipserowej Czubie, z której widoczki mamy „takie ooo” ;)
Po tych przyjemnościach, pozostając na Zipserowej, czyścimy sobie kolejne połacie skały z dróg, najpierw Dozentówka IV+, następnie Trzech Muszkieterów V, kończąc na Direta WKW VI+/VI.1, którą sobie powtarzam, gdyż ostatnim razem, w oczach pewnej lokalnej damy, obserwującej mnie z dołu, użyłem niedozwolonego chwytu – teraz chyba będzie dobrze(?) ;)
Zmieniamy lokalizację, przemieszczając się na przyklejoną do Małego Sokolika, Małpią Ściankę. Tu mam rachunki do wyrównania z drogą noszącą tę samą nazwę – Małpia Ścianka VI.1 – dwie próby i nic z tego, w ciągu nie pada. W najczystszym z możliwych stylów udaje się natomiast pokonać, najpierw jeden z największych klasyków zarówno Dużego Sokolika jak i całych Sokolików, linię Nitówka VI, a także bardzo ładną Rysę Zegarową VI+ na Sukiennicach. Na zakończenie dnia, zmęczony już całym dniem psuje sobie przejście kolejnego klasyka wśród klasyków, Nitki VI, również na Sukiennicach.
-
Wtorek – również w Sokolikach, tym razem jednak zaczynamy od zdobycia Krzyżnej Góry, z której mamy niebanalne spojrzenie na całą okolicę spowitą w urokliwych mgłach.
Na leżącym w zachodniej części szczytu Krzyżnej Góry – Sokolcu, rozpoczynamy wspinaczkę. Na rozgrzewkę bardzo ładna Walka z drzewem V.
Potem próbujemy swoich sił na Zamkowych Skałach i drodze Brytanowe Berety VI+, niestety nie umiemy odnaleźć patentu na sforsowanie kluczowej przewieszki. Jeszcze większe wyzwanie czeka nas na Kocich ruchach VI.1+, gdzie spędzamy sporo czasu, ale również nas nie puszcza. Żeby metry przewspinane się zgadzały i by ekspresy posprzątać, po raz kolejny robimy sobie Globus V, po czym idziemy dalej. Zatrzymujemy się na Krzyżnej Strażnicy, gdzie podczas mojej pierwszej wizyty w Sokolikach próbowaliśmy swoich sił na drodze Nawet mrówki nie jedzą parówki VI.1. Ku mojemu zaskoczeniu, udaje mi się ją pokonać całkiem płynnie i pewnie. Czyżby jednak jakiś mały progres był? ;)
Tym sposobem ostatni wyjazd i skalne zamknięcie sezonu 2014 dobiega końca. Teraz czas na ostry trening! Kilka zdjęć z wyjazdu w galerii: Sokoliki & Rudawy