Decyzja zapadła, kurs skałkowy zamiast na wiosnę postanowiłem zrobić już, wybór padł na szkołę Krzysztofa Wróbla, ABC Wspinania, jak wyszło w praniu okazało się, że lepszego wyboru chyba nie można było popełnić, ale po kolei.
Koło 8:40 przywitany ciepło przez Krzyśka, melduję się w Rzędkowicach i lokuję na poddaszu, gdzie czeka już Kuba (jak się kilka chwil później okaże mój partner od liny), po chwili pojawia się Dominika, i już w trojkę oczekujemy czwartego, spóźnialskiego, do kompletu – Adriana. W końcu pojawia się i on. Na początek mały wywiad Krzyśka, co potrafi nasza mała ferajna, jak się okazuję moje doświadczenie jest najmniejsze, ale w ogóle się tym nie przejmuję, w końcu każde z Nas przyjechało tu po naukę. Wszyscy dostajemy zestaw szpeju, mniejszy lub większy w zależności od tego co posiadamy sami. Pora ruszać w teren.
Na początek lokujemy się pod około 8 metrową skałą Mała Grań, wysypujemy szpej z plecaków, różnego rodzaju kości, pętle, repki i itp… Krzysiek pokrótce omawia z nami co się czym je, poznajemy co to Roksy, Heksy, a co to Tri Camy i dlaczego nie będziemy używać friendów… Uczymy się oczywiście je osadzać. Opowiada nam również, w swój wyjątkowo interesujący sposób, historię wspinaczki skalnej, od początków aż do dzisiejszych czasów. Potem przychodzi czas na naukę (trening) wiązania węzłów, które będą nam niezbędne podczas wykonywania różnych operacji w terenie… Nie jest źle, ale skrajny tatrzański jedną ręką sprawia mi trochę kłopotów, ale to mój pierwszy z nim kontakt.
Przechodzimy wreszcie do tego, co najbardziej wszyscy lubimy i do tego po co przyjechaliśmy, wspinamy się! Najpierw z wędką na Małej Grani. Dobranie w pary – podczas kursu będę dzielił linę z Kubą a Dominika z Adrianem.
Mierzeni i obserwowani przez Krzyśka, pokonujemy kilkukrotnie drogi trójkowe, najpierw normalnie, potem bez użycia, jednej ręki, by w kolejnej próbie wspinać się na samych nogach. Krzysiek wyłapuje moje wszystkie złe nawyki, brak pracy nóg, zły balans – wiedziałem, że tak będzie, ale właśnie po to tu przyjechałem. Na koniec pierwszego dnia w terenie, uczymy się zjazdów ze stanowiska, jutro już bez tego się nie obejdzie. Zbliża się 17, zwijamy wszystko i zbieramy się, na dziś koniec. Teraz obiad, a wieczorem wykład m.in. z zakładania stanowisk.
Dzień drugi kursu to już czyste jednowyciągowe wspinanie z własną asekuracją. Na początek wspomniana już Mała Grań, pierwszy w “trójeczkę” wbija się Kuba, ja idę jako drugi. Potem przemieszczamy się pod Zegarową, moja pierwsza droga na własnej asekuracji to 11-metrowa „trójeczka” Lewą Rysą. To również pierwsze stanowisko po przejściu drogi, jak również zjazd. Tuż obok, Prawą Rysą, wspinają się Dominika z Adrianem. Kolej na prowadzenie Kuby, jego łupem pada ładna droga czwórkowa. Idę jako drugi, asekurowany z góry przez mego partnera, zbieram to co zostawił po drodze dochodzę do stanowiska i kolejny zjazd. Ponownie napieram jako pierwszy, tym razem przenosimy się pod Turnię Szefa, a Krzysiek tłumaczy mi, w którą drogę mam się wbić. Piątkowa Rampa, taką nazwę nosi droga, wygląda ciekawie z jednym, dwoma trudniejszymi miejscami, ale marudzenia nie ma, tego właśnie chciałem! Idzie sprawnie, dochodzę do końca. Zakładam stanowisko, zjazd i kolejna zmiana skały. Tym razem kolej na Brzuchatą Turnię. Teraz przed Kubą jako prowadzącym – ciekawa i niełatwa droga Kominek przez Różę, potem zamieniamy się z Dominą i Adim drogami i znów kolej na mnie jako prowadzącego, łoję Kominek. Na tym jednak nie koniec, przenosimy się pod Pośrednią i Narożną. Adi z Kubą prowadzą – Dominika i ja idziemy jako drudzy.
To był bardzo dobry dzień, co widać na zmęczonych, ale bardzo zadowolonych twarzach naszej całej czwórki. Teraz obiad i kolejne wieczorne wykłady, a potem spać, bo już wiemy, że kolejny dzień to wspinanie po drogach wielowyciągowych.
Trzeciego dnia rano trochę nam miny rzedną – pada, ale szybko przechodzi. Dajemy skale wyschnąć, zaczynając tym razem od wykładów. Znajomość opisu dróg i terenów wspinaczkowych – to na pewno się przyda każdemu z nas. Krzysiek po ocenie sytuacji na „barometrze” stwierdza jednoznacznie – skały już suche, czas się zbierać! Dwa razy nam powtarzać nie trzeba. Na miejscu, Kuba i ja, zaczynamy na najwyższej ścianie Rzędkowic – Wielkim Okienniku Rzędkowickim. Domina z Adim na Słonecznej Turni, wszystkie nasze poczynania z rzędkowickiej „patelni” uważnie śledzi Krzysiek – nie tylko śledzi – również foci. Zaczynamy, od drogi „wariant trawersem”. W akcji Kuba i ja:
Dominika z Adrianem w akcji na „Słonecznym Trawersie”.
Zmieniamy się, Adi z Dominiką wędrują na Wlk. Okiennik, a my teraz na Słonecznej Turni:
Kolejne nasze wielowyciągowe cele dzisiejszego dnia to Wielka Baszta i najpopularniejsza skała północnej Jury: Turnia Lechfora. Zgodnie z poleceniami Krzyśka, młodzież atakuje Lechfora “Filarem” , my z Kubą tuż obok “Wielkim Zacięciem” na Wielką Basztę:
Kolejny dzień dobrego wspinania mianął, ani się obejrzeliśmy. Co przyniesie kolejny? Wieczór mija pod znakiem interesujących opowieści Krzyśka ze świata skał i wspinaczy. Dowiadujemy się również, że jutro będziemy przechodzili kryzys dnia czwartego w co żadne z naszej czwórki nie wierzy…
Czwarty dzień, kolejnym dniem, pięknej pogody(!) i… walki w rysach i szczelinach, i… oczywiście zapowiadanego kryzysu! Dziś naszym celem, w przeciwieństwie do dni poprzednich, nie są Rzędki, ale Góra Zborów i Góra Kołoczek.
Na początek Kołoczek i potężna baszta, Wodna Skała, nosząca również nazwę Głowa Cukru. Krzychu rozwiesza dwie wędki na drogach Podwójna Aspirynka oraz Rysa Trzech Andrzejów. Tu też dowiadujemy się jak się pokonuje tego typu formacje, wiemy już, że łatwo nie będzie, po kolei pokonujemy najpierw pierwszą, a potem drugą drogę, Domina radzi sobie znakomicie, zwłaszcza w Rysie Trzech Andrzejów:
Mi szło jakoś wyjątkowo opornie, czwarty dzień kryzysowy dawał o sobie znać, ale koniec końcem ogarnąłem.
Po tym przygotowaniu Krzysiek zabiera nas dalej, idziemy na… Dziewicę, tu już koniec z wędką, idziemy na własnej asekuracji. Dziewica to wysoka, dwudziestometrowa, fantastyczna i jedyna niedostępna (brak zejścia, najłatwiejsza IV droga) baszta na pn.-zachodnim krańcu grzbietu Góry Kołoczek. Z Kubą zostajemy oddelegowani do rysy i drogi Kołkówki (trudnośći VI). Domina z Adim zabierają się za Dziewicę filarem i to zabierają się z powodzeniem! Dziewica pada ich łupem:
Nam, mimo ogromnej woli walki, tym razem się nie udaje… obaj z Kubą stwierdzamy zgodnie – następnym razem… Udajemy się teraz na Górę Zborów, by podreperować, nasze nieco mizerne morale na Mysiej – sprawnie pokonujemy trójkowy Filarek Halinki (prowadzi Kuba):
W tym czasie, młodzież z powodzeniem walczy na Sedesie, Domina w akcji:
i zamiana my do Sedesu, Adi z Dominiką na Filarek. Jest pięknie:
Na tym kończymy kolejny dzień wspinania, trudny, kryzysowy, ale dający wiele nauki jak i pokory wobec skał.
Piątek to ćwiczenia na „zrzutni”, wychodzenie po linie (prusikowanie), uwalnianie się na stanowisku od ciężaru wiszącego partnera, jak również omówienie kilku przyrządów używanych do asekuracji jak i wychodzenia po linie, a także przewiązywanie liny przez ring zjazdowy, które będzie nam potrzebne kolejnego dnia podczas pokonywania dróg ubezpieczonych z dolną asekuracją… No i oczywiście długi wieczór z opowieściami Krzyśka.
Sobota, ostatni dzień, czuć już nostalgię, ale zanim się pożegnamy, idziemy oczywiście się wspinać. Tym razem na drogach ubezpieczonych z dolną asekuracją. Z trudności na trudność kończymy na drodze szóstkowej. Niestety czas nieubłaganie mija, zbliża się czas powrotu, zwijamy się do bazy, tam oficjalne zakończenie szkolenia, ku naszemu zdziwieniu i radości, całej naszej czwórce udaje się zaliczyć kurs skałkowy! Wraz z gratulacjami odbieramy dyplomy, koszulkę z logo szkoły Krzyśka, a także po egzemplarzu przewodnika, mi przypada udziale Góra Kołoczek (przyda się przy powrocie na Dziewicę). Słyszymy również z ust Krzyśka że byliśmy naprawdę fajną i zgraną grupą. Czas się pożegnać.
Ps. Dominika, Kuba, Adrian dzięki za fantastycznie spędzone 6 dni! Krzysiek dzięki za wszystko czego mogłem się nauczyć przez te 6 dni! Mam nadzieję że do zobaczenia w skalach!
Więcej zdjęć galerii -> Kurs skałkowy ABC Wspinania (Autorem wszystkich zamieszczonych zdjęć jest Krzysztof Wróbel)