Integra Dziabkowa 2013

Pomysł na spędzenie pierwszego, lutowego weekendu, w Karkonoszach wraz z „Dziabkami” wyszedł zupełnie nieoczekiwanie i spontanicznie. Z początku miało być kimanko w jamie. Ponadto kusiło wspinanie w lodzie i działalność w Kotłach Śnieżnych, a także możliwość poznania nowych ludzi wraz z szeroko pojętą integracją w Chacie pod Śmielcem. Zamiary jak to często jednak bywa zostały oczywiście zweryfikowane przez warunki pogodowe.

Startując z Wrocławia (skąd to zgarniają mnie, jadące ze stolicy Wielkopolski, Karolina z Martyną), dojeżdżamy po kilku godzinach do Jagniątkowa. Tu nie bez problemów ;) zostawiamy samochód. Na parkingu dołącza do nas Aga, w czwórkę już po małym przepaku podążamy do Chaty pod Śmielcem. Z początku klimaty iście jesienne, im wyżej jednak, tym bardziej zima przypomina o sobie. Na miejsce docieramy kole północy, tu biesiadowanie trwa w najlepsze, po krótkiej chwili na poznanie chatki dołączamy do ekipy. Jako że warunki na sobotę mocno niesprzyjające, już wiemy że z lodów i Śnieżnych Kotłów nici. Nie psuje to jednak dobrych humorów grupie, więc w znakomitych nastrojach – nad ranem :D kładziemy się spać.
Rano, nieśpieszne śniadanie i ruszamy w teren, główny cel wyprawy to… piwo po drugiej stronie grani w Martinovej Boudzie :D Zanim jednak przyjdzie czas na przyjemności, trochę przypomnienia wiedzy w zakresie lawinowego ABC. Są zarówno ofiary jak i ratownicy, dzięki dziewczynom udaje mi się ujść z życiem:

(c) Piotr J.

(c) Piotr J.

Czas ruszać jednak ku celom wyższym ;) a warunki ciężkie, wiatr, śnieg, mgła, zamieć, im bliżej grani tym ciężej.

Krzysztof Z.

Po osiągnięciu grani łapiemy kilka chwil wiattingu na Sedlou nad Martinovou Boudou.

(c) Piotr J.

Skąd to szlakiem prosto do Martinovej Boudy.

(c) Piotr J.

Tu raczymy się, tym na co każdy ma ochotę, ja zamawiam zupę dnia, oczywiście wyprażany syr i do tego, rzecz jasna piweczkooo :D

logo

a wszystkie te dobroci płacę wspólną walutą – 200 Kč & 1 zł ;-) Wszystko co dobre ma jednak swój kres – posileni, napici – pora wracać. Warunki niezmienne, w końcu zima. Wieczór w chacie upływa po raz kolejny (mimo smętnyych początków) w dobrych humorach – co ta wódka z człowiekiem robi :D Poranek wita nas jakby chciał wynagrodzić ostatnie dni… jest po prostu cudnie.

(c) Martyna

Decydujemy się z Martyną i Karoliną opuścić chatę wcześniej by wykorzystać ten piękny dzień na złapanie widoków. Żegnamy się z resztą i kierujemy się w stronę grani. Śnieżne Kotły prezentują się dzisiaj znakomicie. Coraz bliżej głównej grani.

Śmielec (1424 m. n.p.m.)

Dziewczyny najzwyczajniej się nudzą – harce, tańce, hulańce, wydziwiańce ;)

Widoczność wprost powala, w oddali Śnieżka.

Powoli (ja bawiąc się nową zabawką), zimowym szlakiem zmierzamy na Wielki Szyszak

(c) Martyna

Tam wczoraj „spożywaliśmy dobra” ;)

Nie mogę się zdecydować, gdzie patrzeć, co focić…

Jak się okazuje, dzisiejszego dnia, niektórzy mają większe szanse na „działalność”.

Ale nikt nie płacze nad rozlanym mlekiem, idziemy dalej.

Mijamy telewizyjną stacja przekaźnikową, dzisiaj coś wypiękniała ;)

I dalej granią, dziewczyny zostawiły mnie daleko w tyle.

Łabski Szczyt (1471 m. n.p.m.) & Szrenica (1362 m. n.p.m.)

Niebo wyczynia niestworzone rzeczy!

My schodzimy do Schroniska pod Łabskim Szczytem, wlewam w siebie śmiało dwa izerskie i wraz z dziewczynami pałaszujemy pierogi. Gdy wychodzimy ze schronu po ładnej pogodzie ani śladu, i w takich oto warunkach kończymy naszą pętlę i schodzimy do Jagniątkowa – chmury, chmury, chmury…

Więcej zdjęć w galerii -> Dziabkowa Integra (Chata pod Śmielcem)

Postscriptum
Wpis ten dedykuję pamięci Krzyśka Flisa, jednego z uczestników integry, który zginął w wyniku odniesionych obrażeń w wypadku lawinowym w rejonie Płaśni pod Mnichem 24.02.2013.
Do zobaczenia po drugiej stronie grani Krzysiek …

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *