Okoliczności, w zasadzie, identyczne jak te dwa tygodnie wcześniej. Sobotnio-wieczorna, szybka wymiana esemesów z Maćkiem – jasne, że jedziemy! Kwestię wyboru miejscówki, początkowo, zostawiamy sobie na niedzielę, nasuwa mi się jednak na myśl niewielki rejon, sprawdzony niedawno przez znajomych. Może tam..? W ten sposób pada na Piaseczno.
Parkujemy przy przystanku autobusowym i kierując się opisem z Jury 2, P. Haciskiego, idziemy czerwonym szlakiem. Po prawej powinniśmy mieć efektowny mur skalny, zwany Nietoperzami. Mamy tymczasem… jakieś parchy, idziemy więc dalej, trafiając pod… Cydzownik, znajdujący się przy szlaku.
Chcąc nie chcąc, zaczynamy tutaj ;) Na start – bardzo ładnie wyglądający – Filar Cydzownika (VI+). Byłoby świetnie, gdyby towarzyszyła nam nieco wyższa temperatura. Jest jednak inaczej, na słońce też nie ma co liczyć. Efektem czego, zgrabiałe z zimna, palce tracą całkowicie czucie i odmawiają posłuszeństwa. I to by było tyle jeśli chodzi o przejście filara OS. W drugiej próbie z, dobrze rozgrzanymi już, palcami, poddaje się bez większych problemów.
Drugą, wybraną przez nas linią na Cydzowniku jest Ryska Profosa (VI.1). Start i cruxowa kombinacja w rysce wymagają nieco kombinacji, ale dróżka jest przednia! Wbrew naszym obawom pada SECOND GO. Pierwsza „jedynka” w sezonie, do tego naprawdę ładna – zrobiona, jest satysfakcja! :)
Po zmaganiach z ryską, postanawiamy odszukać Nietoperze. Jeszcze raz zachodzimy, pod „mur parchaty”, który mijaliśmy wcześniej, to nie to. Naszą uwagę przykuwają natomiast skały majaczące po lewej stronie szlaku. W ten sposób odkrywamy, że owszem jesteśmy na szlaku czerwonym, ale… z jego drugiej strony ;) Nie zwlekając zatem, trafiamy już bez problemów pod Nietoperze.
Tu już mamy towarzystwo, interesujący nas Grzeszny Kaczorek (VI.1) jest okupowany przez parę. Nie jest to jednak dla nas problemem, bierzemy się za Zemstę nietoperza (VI.1). Maciek przebiega po niej, ja z kolei przyjmuję małego „prztyczka w nos”. Śmiechy, chichy, nie ta ręka co trzeba, wywiewa mnie i zamiast nad przewieszką ląduję pod… wisząc na linie. Za drugim podejściem bez problemów, echh. Na tej połaci skały, robimy jeszcze Zemstę fryzjera (VI). Dwa fajne wyjścia na nogach, góra to już typowo rolnicze tereny, ale metry przewspinane są ;) Przenosimy się teraz nieco bardziej w prawo.
Kolejnym naszym celem jest Dusza Funkcjonariusza (VI.1). Dolny odcinek drogi to „wiadra po pachy”, na samej górze fajna sekwencja, z niełatwym sięgnięcie do obłego chwytu, robię „flash’ykiem”. Na koniec dnia, z braku laku, bierzemy się za Młody Znowu Zgruszkował (VI.1+). Bardzo fajna przewieszona linia, taka zupełnie niejurajska. Mnie już jednak brak świeżości i odpuszczam. Maciek jest blisko, ale podobnie jak ja dwa tygodnie wcześniej na Podzamczu, wyjeżdża ze stopnia pod samym topem. Niestety bywa i tak, jest powód by zajrzeć tu kiedyś ponownie.
I to by było tyle w temacie. Zabrakło tego dnia chyba tylko słońca i może paru stopni więcej. Pomimo tego, wyjazd uważam za bardzo udany.
VI.1 już padła, ciekawe co będzie przy kolejnej okazji ;-)
Najważniejsze pytanie brzmi, patrząc za okno – kiedy będzie najbliższa okazja..? :/
Dokładnie. Mamy już rozpiskę tego co chcielibyśmy zrobić np w Sokolikach i też czekamy na pogodę… :)
Też mam rozpiskę „sokolikową” ;) Głównie zaległości zeszłosezonowe, mam nadzieję, że jeszcze w kwietniu uda się coś odpalić.
Najbliższy weekend zapowiada się bardzo ładnie pogodowo. Sprawdzę to w Sokołach :-)
Czekam na relację zatem, oby nie do jesieni :P
Ehh, ale masz wymagania… Relację z wiosny chciałbyś mieć jeszcze wiosną? Za dobrze by było :-D