Skiturowo-muralowy weekend ;)

Ostatni weekend stycznia postanowiliśmy spędzić aktywnie w okolicy Bielska-Białej, co wbrew pozorom nie zdarza się zbyt często ;) Argumenty za takim, a nie innym wyborem przytoczę dwa. Pierwszym z nich była kapitalna pogoda oraz bardzo dobre warunki śnieżne, idealne na skiturowy debiut Nuctei :) Drugi natomiast, zupełnie z innej beczki, to chęć chęć kontynuowania wycieczki tropem bielsko-bialskich murali, którą rozpoczęliśmy niespełna dwa lata temu. No to jedziemy!

Sobota – Szczyrkowskie turowanie

Wybierając trasę naszej skiturowej wycieczki kierowałem się kilkoma czynnikami. Miało być interesująco, atrakcyjnie widokowo i niezbyt męcząco. Do kompletu, niespecjalnie wymagający technicznie zjazd dla debiutantki. Hmmm, jak wyszło? Ujmę to tak: udało się częściowo ;)

Plan był prosty – celujemy w Skrzyczne (1257 m n.p.m.). Wyjście z Soliska przez Malinów, na Malinowską Skałę, następnie na Małe Skrzyczne, skąd wreszcie na Skrzyczne. Pętle miały domykać zjazdy trasami Szczyrkowskiego. Pętetlka znana mi z grudniowej wycieczki inaugurującej ten sezon skiturowy. Wtedy szliśmy w totalnym mleku.

Grudniowa, mleczna tułaczka ;) Od lewej Bartek, ja, Marta, Rafał, Kazek fot. Szymon

Tym razem ma być kompletnie inaczej. W Szczyrku zajeżdżamy jeszcze po drodze do Szczyrk Fun Sport, gdzie wypożyczamy dla Nuctei pierwszy Jej sprzęt skiturowy. Na parkingu w Solisku krótka demonstracja „co i jak”, po czym nieśpiesznie ruszamy przed siebie. Podchodzimy w diametralnie innych warunkach niż te, które pamiętam z grudnia. Pogoda w tym przypadku żyleta! Cisza, spokój, ani żywej duszy na naszej ścieżce. Czysta przyjemność :)

Nie popisuję się jednak zbytnio orientacją w terenie, pomimo tego, że już tędy szedłem i to całkiem niedawno. Nie wiem czy wystarczającym usprawiedliwieniem jest fakt, że wtedy zbyt wiele widać nie było ;) Tak czy inaczej, odbijamy zbyt wcześnie w prawo ze ścieżki, efektem czego zamiast wyjść na czerwony szlak przed Malinowską Skałą, obchodzimy Malinów z prawej strony i dopiero zielony szlak wyprowadza nas na niego. Znacząco wydłuża nam to wędrówkę. Spotykamy tu po raz pierwszy innych skiturówców. Tu również zatrzymujemy się na obowiązkowy popas ;)

Krótki zjazd z Malinowa do najprzyjemniejszych nie należy. Zmrożone, zbity śnieg i wąskie rynny sprawiają nam sporo problemów. Dalej jest już znacznie lepiej. Wizualnie również. Prym wiedzie – jak widać na załączonych obrazkach – Królowa Beskidów.

Na Malinowskiej Skale, ponownie zmieniamy kolor szlaku na zielony. Czeka nas najpierw krótki, przyjemny zjazd, a potem podejście na Kopę Skrzyczeńską. Wędrówce grzbietem towarzyszy całkiem niebrzydka panorama obejmująca Beskid Żywiecki, Tatry i Fatrę. Za nami, w kierunku Malinowskiej Skały też nie najgorzej.

Im bliżej Małego Skrzycznego, tym więcej osób na szlaku. Na Małym Skrzycznem nie zatrzymujemy się nawet. Dopiero w Schronisko PTTK na Skrzycznem zasiadamy. Choć ludzi całe masy, udaje nam się klapnąć na fotelach przy ławie obok ko­min­ka. Trzeba przyznać, że ten kawał drogi jaki zrobiliśmy, dał nam solidnie w kość. Regenerujemy siły, dogadzając sobie gorącą herbatą, pomidorową (Nuctea) / kwaśnicą (ja) oraz konkretnym kawałkiem sernika. Nabrawszy nieco sił, obieramy kierunek z powrotem na Małe Skrzyczne. Warunki niezmienne przezacne, sami zobaczcie.

Na Małym Skrzycznem od­pi­na­my fo­ki i prze­pi­na­my się do zjaz­du. Duża liczba osób na nartostradzie, z całą pewnością nie ułatwia zjazdu, zwłaszcza stawiającej pierwsze kroki Nuctei. Obrywa mi się po raz kolejny ;) Radzi sobie jednak – jak na debiutantkę i wbrew temu co myśli i mówi – bardzo dobrze! :)

Gdyby chcieć krótko podsumować nasz wypad, jak można zauważyć, założenie – niezbyt męcząco – chyba nie do końca udało mi się spełnić. Spędziliśmy jednak fajnie kilka ładnych godzin na nartach. Zrobiliśmy blisko 20 km, ponad 1k przewyższenia. Pozostaje mieć nadzieję, że moja partnerka nie zraziła się zbytnio i w przyszłości jeszcze dołączy do mnie na skiturach ;)

Wieczorem ledwo dowlekamy się do mieszczącej się na bielskim rynku Szpilki na burgery. Nuctea decyduje się na „No 1” czyli szpilkową bułę z wołowiną, mimolette, rucolą, pomidorem, czerwoną cebulą i bekonem w pakiecie z sałatką. Mój wybór pada na „No 4” z wołowiną, oscypkiem, pomidorem, rukolą i czerwoną cebulką, pakiet z rżniętymi frytkami. Jesteśmy trochę przemarznięci, więc zamiast piwa, czy cydru wjeżdża tym razem dzban gorącej herbaty :) Z czystym sumieniem polecamy przepyszne burgery i sympatyczną obsługę Szpilki. Po powrocie do mieszkania zasypiamy jak dzieci ;)

Niedziela – Na tropie bielsko-bialskich murali | część 2

Wielkoformatowy street art stanowi wielką atrakcję dla miłośników tego typu aktywności artystycznej i tym samym zachęca do spacerów uliczkami miasta. W Bielsku-Białej jest coraz więcej takich miejsc, gdzie możemy zobaczyć murale. Ich rozkwit rozpoczął się w 2014 roku za sprawą, realizowanego przez Galerię Bielską BWA, projektu „oBBraz miasta.

Pierwszą taką streetartową włóczęgą uliczkami Bielska-Białej popełniliśmy w 2015 roku. Zainteresowanych odsyłam do linku – Na tropie bielsko-bialskich murali. Minęły dwa lata, najwyższy więc czas na jakąś kontynuację. Doskonałym bodźcem do ponownego ruszenia w teren było spotkanie promujące wydanie pierwszego przewodnika, opisującego bielskie murale. Spotkanie w Klubokawiarni Aquarium, zatytułowane „Gdy na ulicy rządzi sztuka”, na które postanowiłem się wybrać w środku tygodnia, było doskonałą okazją do dyskusji na temat street artu, w której wzięli udział artyści, przedstawiciele władz miasta oraz osoby odpowiedzialne za realizację miejskich projektów street artowych i wspierających ich powstanie.

Przewodnik „Bielsko-Biała. Murale” jest bezpłatny. Można otrzymać go w Galerii Bielskiej BWA i w Punkcie Informacji Turystycznej w Bielsku-Białej. Jest również udostępniony w wersji elektronicznej do pobrania.

Okładka przewodnika „Bielsko-Biała. Murale” | źródło: Galeria Bielska BWA

Na podstawie mapki znajdującej się w folderze, w której zamieszczono lokalizację 18 murali, sporządzamy własną ;) Cześć z murali bowiem odwiedziliśmy już wcześniej.

Pierwszy na naszej liście jest mural, zatytułowany „Frasunek”, na ścianie budynku przy ul. Cieszyńskiej 59. Jak tłumaczy jego ideę autor Marcina „Malik” Malicki: „Projekt odwołuje się on do franciszkańskiej postawy afirmującej naturę i czerpiącej z niej radość oraz spokój ducha i ciała. Mural przedstawia staruszka zafrasowanego niepewnym losem swoich mniejszych braci, jak np. znikających powoli z naszych miast wróbli. Wróbel dodatkowo symbolizuje tu samotność – bowiem frasunek to najczęściej samotne, pustelnicze wręcz przeżycie. A w dzisiejszych czasach samotność najczęściej doskwiera nam w tłumie galopującego miasta”.

Również na ulicy Cieszyńskiej (nr 39), zlokalizowany jest kolejny mural – „Noc Świętojańska”. Autorką malowidła jest Natalia Bąk. Projekt – jak sama nazwa wskazuje – odwołuje się do pradawnego święta słowiańskiego związanego z letnim przesileniem Słońca, w szczególności ze zwyczajem plecenia wianków przez młode dziewczyny. Mural przedstawia profil kobiety na tle jeziora, w wianku uplecionym z polskich kwiatów. Ciekawostką jest fakt, żen na muralu swoje miejsce znalazł również lokalny gatunek motyla – Zygzakowiec kokornakowiec, obecnie uznawany w Polsce za wymarły. Od 2014 roku podejmowane są próby przywrócenia tego gatunku do bielskiej Doliny Wapienicy.

Na ścianie kilkupiętrowej kamienicy przy ul. Sobieskiego 54, tuż obok zielonego skweru i zabytkowej miejskiej Studni Luschki, powstał mural, którego realizatorką jest znana w świecie polska artystka, działająca pod pseudonimem NeSpoon. Praca przedstawia ogromnych rozmiarów, przeskalowaną ażurową kompozycję, nawiązującą swoją stylistyką do ręcznie wytwarzanych koronek klockowych, powstających w najstarszym ośrodku koronczarskim w Polsce, w małopolskiej miejscowości Bobowa.

Kolejny mural, w okolice którego zaglądamy, znajduje się przy parkingu u zbiegu ulic Słowackiego i Sienkiewicza. „Bielsko-Biała to plac zabaw”, młodego, bielskiego artysty, Piotra Graffa przedstawia wesołą zabawę dzieci w kolorowej scenerii panoramy Bielska-Białej. W kilkumetrowej kompozycji zabawkami dzieci są zminiaturyzowane charakterystyczne budowle miasta: ratusz, Teatr Polski, Zamek książąt Sułkowskich i Katedra św. Mikołaja. Na panoramicznym malowidle odnaleźć można również nieodłączne elementy, które stały się w ciągu dziejów miasta jego wizytówkami, tj. kultowy „Maluch” Fiat 126p, postacie Bolka, Lolka i Reksia stworzone w Bielskim Studiu Filmów Rysunkowych, a także żaby we frakach z fasady secesyjnej kamienicy „Pod Żabami”. Na muralu nie zabrakło również kolejki linowej kursującej na szczyt góry Szyndzielni, czy też szybowca SZD-9 Bocian zaprojektowanego w Szybowcowym Zakładzie Doświadczalnym w Bielsku-Białej.

Na tylnej ścianie Galerii Bielskiej BWA, od strony ulicy Mickiewicza, usytuowany jest mural Karoliny Zdunek. Kompozycja powiela obraz rzeczywisty znajdujący się obok – przeszkloną fasadę galerii – z kilkoma iluzjonistycznie otwartymi oknami. Obrazuje zamianę płaskiej przestrzeni w skomplikowane, trójwymiarowe, przynależące do innej rzeczywistości okna i wnętrze galerii, które kuszą widza swoją intrygującą czerwienią.

Niejako przy okazji zachodzimy do galerii, w której trwa w tym czasie wernisaż najbardziej cenionego światowego konkursu fotograficznego:„Fotografia Dzikiej Przyrody 2016 / „Wildlife Photographer of the Year 2016”. Około 100 kadrów, w których uwieczniono nieujarzmione piękno natury, nie tylko pozwala nacieszyć wzrok eksponowanym pięknem, ale również zaproszenie do dyskusji nad kondycją świata roślin i zwierząt w odniesieniu do problemu traktowania ich przez człowieka.

Kolejnym malunkiem na naszym kolorowym szlaku jest, mural „BB pozdrawia świat”, upamiętniający jubileusz 25-lecia współpracy Bielska-Białej z partnerskim miastem Grand Rapids w stanie Michigan (USA). Jego autorzy: prof. Tim Fisher oraz jego studenci – Sean Hamilton i Megan Jones stworzyli obraz przedstawiający spersonifikowane ptaki: jeden, kroczący dumnie, symbolizuje Bielsko-Białą, historię, wiedzę, elegancję i wyjątkowość. Z kolei grupa trzech postaci z lewej strony malowidła nawiązuje do trojga skromnych artystów, którzy przyjechali do Bielska-Białej, aby pracować artystycznie, poznawać ludzi, miasto, jego historię i kulturę. Polskie krajobrazy usiane makami zachwyciły Amerykanów i w dzieło swe wkomponowali dodatkowo kwiaty, które tworzą kontrastujący kolorystycznie dywan, a zarazem są symbolem opieki, jaką otoczyli ich bielszczanie.

Ostatnim muralem, który odwiedzamy tego dnia jest Dmuchawiec przy ul. Czajkowskiego 3. Praca zrealizowana przez katalońską artystkę Raquel Gomez Dueñas, działającą pod pseudonimem Labuenaylamala (obecnie Elbi Elem). Obraz, którego tytuł nawiązauje do dziecięcej gry w zdmuchiwanie nasion dmuchawca i wypowiadania przy tym intencji, aby spełniły się życzenia, przedstawia abstrakcyjną, geometryczną kompozycję składającą się z barw: żółtej i niebieskiej oraz czerni, bieli i szarości.

Tym sposobem, kończymy kolejną część naszego muralowego spaceru. Ta forma street artu, ogromnie wzbogaca artystyczny pejzaż miasta. Wypada się tylko cieszyć z tego powodu i być dobrej myśli, że to nie koniec coraz liczniejszej kolekcji dzieł tego typu w Bielsku-Białej i niebawem powstaną kolejne. Murale powstałe przy okazji projektu oBBraz miasta to pozycja obowiązkowa dla każdego odwiedzającego miasto, interesującego się sztuką współczesną i szeroko pojętą sztuką uliczną.

Czy będzie kolejna cześć „Na tropie bielsko-bialskich murali„? Zobaczymy ;) Z całą pewnością tematyka murali będzie się przewijać na blogu od czasu do czasu. A wy lubicie street art?

Comments

  1. Artur Szymanowski

    Pogoda ładna na nartach.

    A o murale o wiele ciekawiej się ogląda, jak można dowiedzieć się czegoś więcej o samym malunku, czy też historii jego powstania. Fajny wpis. Ja powoli (ale systematycznie :P) zbliżam się do wrzucenia wpisu o nowozelandzkich muralach.Bo to sztuka, która ozdabia miasto.

    Reply

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *