Czochranie Bobra ;D

Dwa tygodnie po ostatniej wizycie w Sokolikach, ponownie gościmy na Dolnym Śląsku. Tym razem za cel obieramy mało znany, rzadko odwiedzany rejon, zarazem dziewiczy dla nas - Bobrowe Skały.

Bobrowe Skały (niem. Bibersteine) to granito-gnejsowe skały na północno-wschodnim stoku góry Ciemniak (699 m n.p.m.) w Górach Izerskich, we wschodniej części Kamienickiego Grzbietu. Grupa skalna składa się z kilku turni sięgających do 30 metrów. Tworzą one nieregularny grzebień o długości ponad 80 m, stanowiący doskonałe miejsce do wspinaczki skałkowej. Na najwyższej ze skał – zaopatrzonej w zdekompletowane barierki – znajduje się skalna platforma widokowa, na którą prowadzą stalowe schody.

Z platformy widokowej, rozpościera się przed nami fantastyczna panorama (mimo, że miejscami przesłonięta wierzchołkami drzew) na Kotlinę Jeleniogórską, Rudawy Janowickie oraz Karkonosze (szczególnie ich zachodnią część).

Bobrowe Skały to również miejsce bogatą historią pisane. Od dawna były atrakcją dla kuracjuszy z Cieplic. Łatwo dostępny punkt widokowy przyciągał interesującą panoramą Kotliny Jeleniogórskiej, Karkonoszy i Gór Izerskich. W latach trzydziestych XX wieku, wzmożony ruch turystyczny pociągnął za sobą budowę restauracji wraz z pokojami noclegowymi u podnóża skał. Restauracja funkcjonowała jeszcze po roku 1945, jednak z czasem popadła w ruinę i została rozebrana. Dziś pozostały tylko resztki fundamentów. Pozostałości po dawnym schronisku właściwie już nie ma, natomiast z wieży widokowej, pozostały tylko ślady mocowań wykute w skale.

Bobrowe Skały, schronisko i wieża widokowa.

4254443

źródło: dolny-slask.org.pl

My, co chyba jest oczywiste, zawitaliśmy w Bobrowe Skały w celach wspinaczkowych. Na miejscu, prócz nas, żywej duszy! ;) Poza ogromem oczywistych zalet tego faktu, odkrywamy jednak również i minusy - fragmenty paru dróg są nieco zarośnięte. Prawdziwym jednak wyzwaniem okazuje się dotarcie pod interesujące nas turnie. Wiosna odcisnęła swoje piętno i otoczenie skał jest mocno zarośnięte krzaczorami. Nie obywa się bez ran ciętych, kłutych oraz szarpanych, tym bardziej, że trochę błądzimy nim dotrzemy w miejsce, na którym nam zależy.

Gdy nam się to już udaje, zabawę zaczynamy od Podkowy, turni osiągającej wysokość 30 metrów i drogi biegnącej jej lewym skrajem - Lewy komin V+. Wbrew temu co twierdzi topo, droga nie posiada stanowiska. Mamy dwa wyjścia: ukończenie drogi sąsiednią Disturbią lub zjazd z ostatniego ringa. Wybieramy opcję nr 2. Druga nasza wstawka to droga Podkowa (L1:V+, L2:V+). Jej klasa, mimo tej samej wyceny szybuje znacznie w górę. Piękne zacięcie na I wyciągu, prowadzi Nuctea. Wyjście z zacięcia przez odstrzeloną płetwę i skosem przez połogą płytę do stanowiska. II wyciąg przypada mi. Decydujemy się na wariant przez płytę górną częścią Pottera (żeby móc kontynuować rysą TRAD, jak mówi TOPO, brakuje nam dużych rozmiarów friendów). Płyta z dołu wygląda wymagająco, z bliższa natomiast - super krawądki i oblaczki - czysta przyjemność (dopiero po powrocie, znajduje info w necie z wyceną V+). Zgodnie stwierdzamy, że jeśli tylko znajdziemy kilkuset metrową drogę o podobnym charakterze w Alpach, to bezwzględnie jedziemy ;) Zjeżdżamy "na raz" pod ścianę i wstawiam się w kapitalnie wyglądającą Disturbię VI.1+. Rysa, zacięcie, okapik - niestety, pogoda ulega gwałtownemu pogorszeniu i na wyjściu z okapu łapie mnie zlewa :/ Przewiązuję się już w strugach padającego deszczu. Zabezpieczamy pospiesznie nasze bambetle i kryjemy się pod przewieszeniami Podkowy wypatrując słońca...

Niestety, dopiero po kilkudziesięciu minutach, intensywna ulewa ustaje. To plus bogata roślinność i wysoka wilgotność otoczenia jest niestety jednoznaczne z tym, że na dziś koniec wspinania - przynajmniej w tym miejscu. Postanawiamy spróbować swych sił i szczęścia w Karpaczu i tamtejszych Kruczych Skałach, gdzie jak okazuje się na miejscu, jedynie trochę pokropiło. Poprzedzamy te próby obiadem i kilkunastominutową drzemką w Karpaczu. Już w skałach okazuje się, że przełomowych przejść tego dnia nie będzie. Jesteśmy zmęczeni i niedospani. Ciało nie chce współpracować z głową i vice versa. Po zrobieniu kilku łatwych dróg, stwierdzamy, ze to nie ma większego sensu i kończymy tę nierówną walkę. Jak się okazuje nieco później, i tak, kilka minut po dotarciu do samochodu zaczyna padać deszcz.

Nocleg udaje nam się złapać rzutem na taśmę, po małych negocjacjach ;) w samych Piechowicach, na Agroturystyce u Ady. Cena niewygórowana, warunki znakomite, gospodarze sympatyczni, do tego świetna lokalizacja pod względem odległości Bobrowych Skał - zdecydowanie polecamy :) A że właśnie na niedzielę planujemy ponownie Bobry, (tym razem piękna pogoda murowana!) o doskonalszy wybór trudno. Sielankowy wieczór mija nam przy paru butelkach cydru i dźwiękowo (odgłosy z sali kominkowej) - tekstowej (relacja live na livescore) meczu Włochy-Niemcy. Ku naszemu rozczarowaniu i radości gospodarzy, Niemcy zwyciężają w karnych.

Po wszystkich rytuałach i wiktuałach poranno-niedzielnych ruszamy ku celowi. Tym razem zaczynamy od Ukrytego Muru, zlokalizowanego z tyłu Podkowy, którego wysokość dochodzi do 25 metrów. Na pierwszy ogień idzie najprostsza propozycja muru - Kant Kubika V+. Jak większość dróg tutaj, techniczny charakter wymaga przede wszystkim dobrej pracy nóg, lewar to nie wszystko ;) Podnosimy sobie poprzeczkę i kolejną drogą jest Trójkącik VI.1, tu musiałem się trochę nasapać, nogi wyraźnie sprawiają mi problem, ale droga pęka onsightem. Przed kolejną wstawką chwila medytacji...

Na niewiele się to jednak zdaje, bo choć Fata Morgana VI.1+ jest zdecydowanie w moim zasięgu, już w zasadzie po trudnościach, kompletnie zapominam, że wspinamy się na nogach, a nie na rękach. Jak to się kończy mówić nie muszę. No nic, zostanie na kolejny raz. Postanawiamy przenieść się na Okręt. W międzyczasie czyniąc sobie przerwę śniadaniową na platformie widokowej i polując na... rowerzystów ;) Bowiem właśnie tego dnia odbywa się tutaj również jeden z maratonów MTB. Tereny trzeba przyznać do tego wyśmienite. Może kiedyś zabierzemy tu też rowery..? ;)

Pionowa ściana Okrętu osiąga 25 metrów i opada poniżej platformy widokowej od północy. Pod ścianę można dojść schodząc w dół obok Okapu lub zjeżdżając z jednego ze stanowisk z lewej części platformy widokowej. Pomni podejścia dnia wczorajszego, inne warianty zdecydowanie odradzamy. Jako, że jesteśmy na platformie widokowej, decydujemy się na zjazd.

Wszystkie drogi, które tutaj robimy to absolutny majstersztyk. Najpierw Jeden łan łąki VI+, w trakcie wspinaczki i po jej ukończeniu, zjeżdżając, nie potrafię ukryć swojego zachwytu! :) Kolejna, na lewo Łąki łan dwa VI, nie mniej urodziwa! Wycena, ma w tym przypadku znaczenie drugorzędne - liczy się radość i przyjemność! A że nie jestem w tym uczuciu odosobniony - jest pięknie ;)

Kolejną drogą, z którą stajemy w szranki jest Pan Tadeusz VI.1, prowadzący przez, sporych rozmiarów, okap. Jest na tej drodze wszystko czego potrzeba do udanej wspinaczki: rysa, odciągi, krawądki, wypych, tarciowe stopnie, balans... no uczta! :) Trochę nam zajmuje odnalezienie właściwego patentu na wyjście przez okap, ale gdy już się udaje - jest satysfakcja.

Pozostałe drogi zostawiamy sobie na kolejne wizyty tutaj, bo że do nich dojdzie, nie ma najmniejszych wątpliwości. Wspinania na kilka wizyt nie zabraknie.

Bobrowe Skały? - Jesteśmy zachwyceni!

Jak to możliwe, że aż do dzisiaj, nie miałem pojęcia o istnieniu tego miejsca?! Malownicze położenie, niczym niezmącony spokój, chilloutowa atmosfera, kapitalne widoki na Karkonosze. I przede wszystkim - rewelacyjne wspinanie! Szczerze zachęcamy do odwiedzin, niech nam Bobrowe Skały nie zarosną!

Nieco więcej zdjęć w galerii ---> Bobrowe Skały

Informacje praktyczne

Jak dojechać / trafić?
Kierujemy się do miejscowości Piechowice niedaleko Szklarskiej Poręby. Jadąc z Jeleniej Góry DK nr 3, tuż przed Piechowicami, skręcamy w prawo w miejscowości Piastów. Następnie jedziemy 2,5 km mijając po drodze ciasne serpentyny i skręcamy w lewo w ulicę Wolską. Przejeżdżamy ją całą pod górę i na końcu asfaltu po prawej parkujemy na niewielkim placu w lesie. Z miejsca postojowego podchodzimy pod górę około 700 m kamienistą leśną drogą za znakami niebieskiego szlaku. Po kilku minutach docieramy do Bobrowych Skał.

Skałoplany / Topo / Aktualizacje
Topo 1 | Topo 2 | Topo 3 | Topo 4

Comments

  1. Skadi

    Moje pobliskie góry, a nigdy w sumie tam nie byłam. Ale to chyba dlatego, że wyceny dróg mnie odstraszają, ale na rowerową obczajkę w wolnym czasie się wybiorę :D Dolny Śląsk – to jest to :D

    Reply
    1. Mrotschny Post author

      Najłatwiejsze ubezpieczone drogi zaczynają się od V+, na własnej asekuracji są również łatwiejsze, Skadi musisz doładować trochę i jazda ;) Natomiast rowerowo, skoro organizowany tam był tour MTB, musi być atrakcyjnie! ;)

      Reply
  2. Artur Szymanowski

    Rejon fajny, z ładnym widokiem. Nawet jak ktoś nie planuje się wspinać, to warto odwiedzić Bobrowe dla tego widoku na okolicę.

    Jak pisała Skadi, w rejonie nie ma wielu łatwych obitych dróg, ale można coś dla siebie znaleźć. Zwłaszcza, gdy uwzględni się te tradowe. Tak przynajmniej moja pamięć mówi, chociaż trochę już czasu minęło ;)

    Reply
    1. Mrotschny Post author

      Dokładnie tak jak pi­sze­sz, Bobrowe na­wet dla nie­wspi­na­ją­cy­ch się, ma­ją spo­ro do za­ofe­ro­wa­nia.

      Nam się bar­dzo spodo­ba­ło, Sporo nam jesz­cze faj­ny­ch dróg zo­sta­ło. Dodatkowo, roz­szy­fro­wa­łem już wszyst­kie dro­gi nie­opi­sa­ne w to­po, któ­re mie­li­śmy wte­dy przy so­bie. Zdecydowanie chce­my w tym se­zo­nie tam wró­cić.

      Reply

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *