Powrót na Tępą

Kiedy po raz ostatni byłem w górach zimą..? Kiedy byłem ostatnio zimą w Tatrach..? Odpowiedź na te pytania jest jednoznaczna i niezbyt optymistyczna… zdecydowanie zbyt dawno temu. Dodając do tego pytanie kluczowe – kiedy zrobiłem zimą w Tatrach coś konkretnego..? No właśnie… a przecież kiedyś bardzo mi na tym zależało.. Więc co się stało..? Przecież chcieć to móc… chyba nadeszła pora nieco odmienić tę tendencję.

Wraz z chłopakami z TSGM wbijamy w pierwszy możliwy termin – niedzielę, poprzedzającą 22 grudnia, czyli początek kalendarzowej zimy 2015, będącą zarazem jednym z kilku najkrótszych dni w roku. Warunki zapowiadają się idealne, wybór drogi wydaje się być doskonały na rozpoczęcie zarówno sezonu zimowego AD 2015/2016, jak i w ogóle poważniejszej zabawy w Tatrach zimą.

Noc spędzamy w jednym z najlepszych z możliwych miejsc: uwaleni pod olbrzymią pachnącą jodłą w Štrbskim Plesie, mając nad głową wyłącznie nieboskłon z pierdyliardem gwiazd. 0,3l śliwowicy Zenka przed snem sprawia, że noc na świeżym powietrzu jest jeszcze przyjemniejsza ;) Nazajutrz, niebieskim szlakiem docieramy do Popradskiego Plesa. Droga mija nam szybko i przyjemnie, a Tatry zimowo witają nas tak jak na załączonym powyżej obrazku. Pomimo tego, że śniegu jest niewiele, jest pięknie. Żebro Puśkasa, które obraliśmy sobie za cel, jest stąd doskonale widoczne. 500 metrów, logicznie poprowadzonej, niezbyt trudnej linii, centralnie na główny szczyt Tępej. Przy schronisku a w zasadzie hotelu przy Popradzkim, łyk gorącej herby, łypiąc to na Patrię, to na Osterwę i ruszamy.

Dalsze podejście pod ścianę, też całkiem przyjemne, no może poza fragmentem, gdzie idąc po starych śladach niepotrzebnie ładuję się w kosówkę. Po dotarciu pod ścianę, zgodnie z założeniami, dzielimy się na dwa zespoły: Marco & Zeno oraz Bastek & ja. Startujemy nieco na lewo od podstawy żebra (tak jak w topo), początkowo idąc na lotnej. Jest łatwo, choć dość stromo, a że pierwsze w sezonie wbicie dziab jeszcze niezbyt pewne, staramy się iść czujnie. Wygodną rynną dostajemy się na siodełko na żebrze. Widoki od samego początku są fantastyczne, trzeba przyznać, że również pod tym względem przebywanie na zboczach Tępej to czysta przyjemność.

Ciężki, Wysoka, Smoczy, Siarkan, Siarkańska Grań, Wielka Szarpana Turnia, Igła w Wysokiej & Ganek, Rumanowy, Żłobisty, Zachodni Szczyt Żelaznych Wrót, Śnieżna Kopa

Grań Baszt z Szatanem na czele, Koprowy, Cubryna

Pierwsza część drogi to generalnie cały czas popylanie w terenie dwójkowym, głównie dobrze zmrożone trawy, czasem poprzetykane odcinkami skalnymi i mniejszymi polami śnieżnymi. Wysokość poddaje się więc w całkiem niezłym tempie, a sama wspinaczka sprawia nieskrywaną frajdę.

Poza początkowym fragmentem drogi – w miarę możliwości – staramy się trzymać ostrza filara, co na rozległych zboczach Tępej nie zawsze jest takie oczywiste jak mogłoby się wydawać.

Dobrym tego przykładem jest, spotkany przez nas trzyosobowy zespół, który dociera na nasze (Puśkasowe) żebro prostopadłym do niego żlebem, mimo że wspinali się… Żebrem Gálfy’ego (WTF?) – nie bardzo potrafię wyjaśnić, w którym momencie coś nie zadziałało ;) Swoim tempem, trzymając spotkaną ekipę za sobą, pomykamy ku coraz bardziej zbliżającemu się szczytowi.

Co ciekawe, czujemy się w zasadzie jak nie-zimą. Świetnie trzymające trawy, cukrowaty śnieg, słoneczna pogoda, ciepło do tego stopnia, że poniżej przedostatniego wyciągu, na długim nasłonecznionym odcinku, myślę tylko o tym, żeby jak najprędzej dostać się z powrotem w zacienione partie drogi ;)

Odpoczynkowe postoje – sprawne popylanie w trawach i śniegu wysysa z nas sporo sił – pożytkuję w najlepszy z możliwych sposobów, strzelając kilka zdjęć. No nie mogę się oprzeć otaczającym nas okolicznościom.

Koprowy, Cubryna, Mięguszowiecki Szczyt Wielki, Hińczowa Turnia, Mała i Wielka Kopa Popradzka, Popradzka Grań

Mięguszowiecki Szczyt Wielki, Hińczowa Turnia, Mała i Wielka Kopa Popradzka, Popradzka Grań & Ciężki, Wysoka, Smoczy, Siarkan, Wielka Szarpana Turnia

Ganek, Rumanowy, Żłobisty, Zachodni Szczyt Żelaznych Wrót, Śnieżna Kopa, Wschodni Szczyt Żelaznych Wrót, Zmarzły

Na przedostatnim wyciągu, decydujemy się na własny wariant. Zamiast narzucającą się depresyjką z prawej strony, pokonujemy płytowe zacięcie bez stopni (M4), nieco z lewej. Tu trzeba już zdecydowanie pogłówkować, co ciekawe Marco i ja pokonujemy je na dziabach, Zeno z Bastkiem na rękach ;) Z całą pewnością interesująca opcja na urozmaicenie linii. Pokonujemy ostatni, łatwy odcinek drogi i jesteśmy na szczycie. W ostatniej chwili łapiąc się na przepiękny zachód słońca…

Prócz trójki wspomnianej przeze mnie wcześniej dociera jeszcze jeden zespół, w składzie którego, rozpoznaje dawno nie widzianego znajomego – zatem przy okazji pozdro dla Dominika i ekipy podróż na wynos ;) Na Piku prawdziwy piknik, widoki genialne. Jemy, pijemy, trzaskamy foty, gęby się cieszą.

Tępa, Puškášove rebro (III-IV) | Młockarnia TEAM

Ciężki, Wysoka, Smoczy, Siarkan, Siarkańska Grań, Wielka Szarpana Turnia, Igła w Wysokiej
& Ganek, Rumanowy, Żłobisty, Zachodni Szczyt Żelaznych Wrót, Śnieżna Kopa, Wschodni Szczyt Żelaznych Wrót, Zmarzły

Grań Baszt

Niżne Tatry

Czas na zejście, to z Tępej należy do jednych z najkrótszych i najprzyjemniejszych. Nawet skracane, od czasu do czasu, zakosy z Przełęczy pod Osterwą nie irytują. W Majláthovej Chacie zapodajemy po przepysznym Šarišie, po czym spadamy w dół, do samochodu.

Na koniec wyjaśnienie. Skąd taki a nie inny tytuł tekstu? Niewiele ponad trzy i pół roku wcześniej podczas, zdawałoby się, „lajtowej wycieczki” z dwójką dobrych znajomych, schodząc bez asekuracji Ľavým žľabem (wtedy oczywiście nie wiedziałem, że to akurat ten), lecę kilkadziesiąt metrów, obijając się o skały. Obrażenia jak na powagę upadku – naprawdę żadne. Z jednej strony „stare dzieje”, z drugiej całkiem niedawno. Trzeba przyznać, że człowiek robił strasznie głupie rzeczy, był tak bardzo nieświadomy konsekwencji swoich czynów, nie miał sprzętu, podstawowej wiedzy topograficznej… dobrze że się nie ubił wtedy… Z oczywistych względów, był więc dla mnie ten powrót na Tępą bardzo istotny i symboliczny.

Patrząc z zupełnie innej perspektywy, jeśli nie liczyć wdarcia się, niespełna dwa lata temu, na Sławkowski Szczyt Droga Grosza 0+ (I) przez Jaminę, czy też Pośredniej Grani przez Ławkę Dubkyego & potem granią przez Małą PG, była to dla mnie pierwsza poważniejsza zimowa tura w Tatrach. W związku z tym można powiedzieć, że jestem zajebiście zadowolony z tej wspaniałej, słonecznej „wycieczki taternickiej” na rozpoczęcie sezonu zimowego AD 2015/2016 ;)

Droga zajęła nam 5.5h, jeśli chodzi o sprzęt, użyliśmy zestawu standardowego, haków nie potrzeba, igieł też nie używaliśmy (zostały w samochodzie).

Więcej zdjęć w galerii: Tepa – Puškášove rebro.

Comments

  1. Artur Szymanowski

    „spotkany przez nas trzyosobowy zespół, który dociera na nasze (Puśkasowe) żebro prostopadłym do niego żlebem, mimo że wspinali się… Żebrem Gálfy’ego (WTF?) – nie bardzo potrafię wyjaśnić, w którym momencie coś nie zadziałało ;)” – Jeśli dobrze odczytałem topo, to Wy szliście drogą nr 12, oni 18? To nie zadziałało chyba wejście w ścianę w odpowiednim miejscu :P

    Fota o zachodzie super, fajny klimat z mgłami był wieczorem.
    Nocleg na parkingu był?

    Reply
  2. Mrotschny Post author

    No musiało się coś chłopakom pomylić, albo nazwiska, albo drogi. Nie można wejść Gálfy’m w Puskasa ;)

    Zachód był genialny, w ostatniej chwili się załapaliśmy. Nocleg w łóżku (choć niezbyt długi), wracaliśmy do Rajczy, a rano do pracy..

    Reply

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *