Grań Niżnych Tatr zimą

Granią Niżnych Tatr prowadzi, znakowany na czerwono, fragment Szlaku Bohaterów SNP europejskiego długodystansowego szlaku E8. Właśnie z tym odcinkiem, Telgart 881 m. n.p.m. – Donovaly 960 m. n.p.m. postanowiliśmy się zmierzyć wraz z Roncem na przełomie roku. Dystans jaki mieliśmy do pokonania to około 99,5 km, w górę ~ 5390 m, natomiast w dół ~ 5300 m. Zapraszam do lektury relacji – Grań Niżnych Tatr zimą.

Dzień pierwszy // Telgart – Kráľova hoľa

Grań Niżnych Tatr zimą

Startujemy po ciemniaku z Rajczy. Do Telgartu, wioski w południowo-wschodniej części Słowacji, w której to zaczyna się nasza przygoda z granią, docieramy przez Skalité-Serafínov, Žiline, Poprad-Tatry około 11:20. Bogatsi o doświadczenia Ronca z dwóch poprzednich nieudanych prób – zamiast niespecjalnie ciekawym szlakiem czerwonym, wiodącym pod wyciągami – decydujemy się ruszyć szlakiem zielonym przez Kralovą Skałe. Początkowo szlak jak szlak – kapusta, śnieg i las. Z każdym pokonanym metrem, śniegu przybywa, a oznakowanie coraz gorsze. Parokrotnie gubimy szlak, odnajdujemy, by zgubić na dobre. Brodzimy w śniegu po uda, Ronc zakłada rakiety, ja bez nich męczę się niemiłosiernie. Przed nami staje młody, gęsty, nie do pokonania las. Decydujemy się na wycof, jako że pora coraz późniejsza rezygnujemy z wejścia na Kralovą Skałę, trawersujemy ją z lewej leśnym duktem. Po dłuższej chwili zza zbocza wyłania się nasz dzisiejszy cel wędrówki.

Grań Niżnych Tatr zimą - Kráľova hoľa

Spory kawał drogi jeszcze przed nami, a słońce coraz bardziej chyli się ku zachodowi.

Nie udało się jej nam co prawda zdobyć, ale dzięki temu mamy możliwość uchwycenia Kralovej Skały w niezwykle prezentującym się, blasku zachodzącego słońca.

Napawamy się widokiem, robimy kilka zdjęć i ruszamy dalej. Cel w dalszym ciągu bardzo odległy, zwłaszcza, że trawers dłuży się niesamowicie. Okazuje się, że dukt wyprowadza nas aż w pobliże przełęczy Predne Sedlo oraz wąskiej szutrowo-asfaltowej drogi prowadzącej ze wsi Sumiac do stacji przekaźnikowej TV na Kralovej Holi, mówiąc po imieniu, zrobiliśmy ładne kółko. Drogą tą idziemy aż do Sedla Snehova Jama. Tu decydujemy się na powrót na szlak zielony(wcześniej zgubiony), by jeszcze bardziej nie nadkładać drogi żmudnymi serpentynami. Walcząc z chłodem i wiatrem około 18:20 docieramy do stacji. Termometr wskazuje na -8 °C przy przenikliwym wietrze, czym prędzej ładujemy się do przedsionka stacji. Ku naszej uciesze jest pusty, ogrzany, cały dla nas. Po wszelkiej maści rytuałach związanych z przebieraniem, suszeniem, gotowaniem, ustaleniami na kolejne dni etc.. kładziemy się spać. Grań Niżnych Tatr zimą – dzień pierwszy za nami.

Grań Niżnych Tatr zimą // Dzień drugi // Kráľova hoľa – Andrejcová

Grań Niżnych Tatr zimą

Rano nieśpieszna pobudka, śniadanie i o 9:30 powoli wylegamy z budynku stacji. Na szczycie panują fantastyczne warunki.

Dzięki znakomitej widoczności, oczy chłoną otaczające widoki. Kralova słynie z doskonałej panoramy, w której prym wiodą oczywiście Tatry Wysokie, od Krywania do grupy Łomnicy.

W końcu czas nam ruszać w kierunku Andrejcovej. Na Orlovej i Bartkovej robimy kolejne postoje na zdjęcia, widok na Tatry zachwyca, uwagę przykuwa również, majaczący w oddali najwyższy szczyt Tatr Niżnych – Dumbier.

Grań Niżnych Tatr zimą

Koło godziny 13:30 docieramy Utulni pod Andrejcovą – fantastyczna miejscówka z widokiem – a jakżeby inaczej – na Tatry.

Grań Niżnych Tatr zimą

Po krótkim odpoczynku, bierzemy się za przygotowanie zapasów drewna na wieczór i noc oraz wody z pobliskiego źródła. Krótko po zapadnięciu zmroku, do chaty dociera spora, kilkunastoosobowa grupa ski-tourowa z KW Katowice. Wieczór upływa nam zatem wśród interesujących dywagacji, połączonych ze spożyciem pozostawionej w chacie przez poprzedników – gruszkówki :D Gadamy o tym co każdy lubi najbardziej, prym wiodą plany na Niżniański Sylwester :D naszej dwójki oraz katowickiej grupy, jak również tematy słowackich utulni, czy też pięknych dróg wspinaczkowych po słowackiej stronie Tatr. Czas jednak iść spać, nazajutrz kawał drogi i ciężki dzień przed nami.

Dzień trzeci // Andrejcová – Homôľka

Grań Niżnych Tatr zimą

Poranek nie nastraja optymistycznie, gdy wychodzę na zewnątrz okazuje się, że wszystko wokół pokryte mgłą, wrażenie potęguje na dodatek porywisty wiatr. W takich też warunkach po śniadaniu i spakowaniu się, pożegnawszy się z katowicką grupą, przychodzi nam opuścić Andrejcovą. Na sedlu Priehybka mrok.

Teraz z przełęczy przed nami dość ostre podejście na Velką Vapenice (w sam raz by się rozgrzać ;)) Na szczycie – zapewne mocno widokowym w dobrej pogodzie – pośród skał znajdujemy, schronienie przed wiatrem na krótki odpoczynek. Kilka łyków gorącej herby i czekolada dodają nam sił na dalszą część wędrówki. Zbieramy się i idziemy dalej, ku naszej radości, chmury coraz bardziej rozwiewa wiatr, a niebo błękitnieje. Na Kolesarovej możemy już w pełnej okazałości podziwiać pozostającą coraz bardziej za plecami Kralovą Holę

Grań Niżnych Tatr zimą - Kráľova hoľa

(c) Ronc

Począwszy od Strednej Holi powoli zaczynamy rozglądać się za dogodnym, osłoniętym od wiatru miejscem na rozbicie namiotu, wreszcie niedaleko Sedla Homolka, na którym jesteśmy około 15:30, udaje nam się znaleźć idealną miejscówkę. Zrzucamy bety, ale zanim zaczniemy „stawianie domu”, mamy okazję pozachwycać się odrobinę tym co wokół nas.

Veľký bok (1727 m. n.p.m), w oddali Tatry ZachodnieGrań Niżnych Tatr zimą

Tatry Zachodnie z nieco bliższej perspektywy

Tatry Wysokie

Kráľova hoľaGrań Niżnych Tatr zimą

Bierzemy się za kopanie platformy pod namiot, śnieg jest sypki, więc trochę roboty jest, ale koniec końców, przed zapadnięciem zmroku, nasz dom staje.

Ładujemy się do środka z gratami, topimy śnieg i gotujemy. Jednym idzie to szybciej, innym wolniej ;) Po napojeniu się i zjedzeniu kolacji uwalamy się wygodnie w śpiworach. Siadamy jeszcze nad mapą, debatując długo nad tym co czeka i co może nas spotkać jutrzejszego dnia. Na dobry sen serwujemy po kubku grzanego wina, któremu towarzyszą opowieści różnych treści i do spania. Tej nocy doświadczam co znaczy spanie w namiocie, zimą na karimacie w puchowym śpiworze – było jednak nie rezygnować lekką ręką z maty, ale trzeba być twardym nie miękkim. Suchy kaszel męczy mnie na tyle, że w końcu zasypiam…

Grań Niżnych Tatr zimą // Dzień czwarty // Homôľka – Ramža

Grań Niżnych Tatr zimą

Z uwagi, na wydawałoby się krótszy odcinek do pokonania tego dnia, na budzik nastawiony na siódmą… nie reagujemy :D Śpimy długo, dopiero grubo po 9 wywlekamy się z namiotu. Śniadanie, herbata, delikatne suszenie namiotu, likwidujemy bazę i blisko 11, w bardzo dobrych warunkach pogodowych, ruszamy w kierunku Homolki

Zejście z Homolki wiedzie najpierw przez kosodrzewinę, następnie las.

Z Havraniej Polany dosyć okazale prezentuje się Babina (1515 m. n.p.m.)

Nie leży ona jednak na grani, więc nie musimy się na nią wdrapywać ;) Z Havraniej nasza dalsza droga wiedzie lasem, tu spotykają nas największe pozostałości po huraganie, który nawiedził te tereny, trzeba trochę pokluczyć i pogimnastykować się to „przechodząc pod”, to „wspinając się nad” wyłomami.

Gdzieś w okolicach stoków Vrbovicy ponownie odkrywają się dla nas Tatry

Tu trzeba zwrócić uwagę na to, że wbrew temu co widnieje na mapie, szlak poprowadzony jest teraz przez szczyt, zamiast trawersować go, co wprowadza nas w lekką konsternację. Już lekko zmęczeni musimy zatem zdobyć kolejny szczyt by dotrzeć do celu. W końcu się udaje, stajemy przed naszą, jakże zacną Sylwestrową miejscówką :D

Zanim na dobre władujemy się z gratami, jesteśmy świadkami kolejnego już pięknego zachodu słońca.

W utulni pusto, ma to swoje dobre jak i złe strony. Dobre, bo o miejsce do spania martwić się nie trzeba, złe bo towarzystwo na Sylwestra (zwłaszcza płci przeciwnej :-D ) byłoby mile widziane, no ale „może jeszcze ktoś przyjdzie”. Dzielimy się obowiązkami, Ronc zostaje „wodnikiem”, ja „palaczem”. Po kilkudziesięciu minutach mamy zapas wody na cały wieczór, a w chacie coraz cieplej. Jako że to Sylwester trza godnie zakończyć stary rok i jeszcze godniej przywitać nowy roczek. Ronc gotuje zupę warzywną z ryżem, ja biorę się za pieczenie giętej na piecu, wiktuałów moc – kawa, orzechy, ciastka, cytrynówka, szampan (!) :-D

Wtem słyszymy kogoś za drzwiami – otwieramy i przed naszymi oczami przemarznięta para słowacka. Na powitanie (pomimo małego rozczarowania, że to nie dwie urocze Słowaczki :P) dostają od nas gorącej herby i po łyku „cytrynki” ;-) O północy wychodzimy na zewnątrz, gdzie z otaczających nas dolin niesie się istne bombardowanie. Po kilku chwilach wracamy do chaty. Spijamy, dojadamy co zostało i kładziemy się spać. Ja oczywiście duszę się kaszlem jeszcze długo zanim zmęczony w końcu zapadnę w sen.

Dzień piąty // Ramža – Chopok

Grań Niżnych Tatr zimą

Z noworocznego, zaplanowanego na siódmą, wyjścia na Grań Niżnych Tatr zimą, oczywiście nici. Zanim się pozbieramy i ruszymy dalej robi się grubo po ósmej. Odcinek z Ramžy do Sedlou za Lenivou okazuje się dla mnie najgorszym podczas całej dotychczasowej naszej drogi. Mokry, głęboki śnieg powoduje, że zapadam się po kolana lub więcej z ciężkim plecakiem co krok, co sprawia, że w ekspresowym tempie wysysa ze mnie siły. Ronc, jako że idzie w rakietach, zabiera ode mnie na ten odcinek namiot (mimo że to mój dzień).

Na szczęście wreszcie docieramy do ubitego traktu prowadzącego do Certovicy, do tego przepiękny widok na Dumbier dodaje mocy.

Grań Niżnych Tatr zimą

(c) Ronc

W Certovicy zachodzimy do knajpki na zupę dnia i wysmażany syr oczywiście, ładujemy baterie – również dosłownie. Wschodnia część Grań Niżnych Tatr zimą za nami. Po godzince „laby obiedniej”, przejmuję z powrotem namiot na barki i ruszamy w drogę. Na początek podejście wzdłuż wyciągu, potem trawersujemy Lajstrocha, skąd znów mamy niezłe widoki.

Kralova hola (na delikatnym zoomie)Grań Niżnych Tatr zimą - Kráľova hoľa

towarzyszące nam codziennie Tatry (rozpusta?!)

Chata Generała Stefanika, Dumbier, ŠtiavnicaGrań Niżnych Tatr zimą

Już kawał drogi za nami, Kralova Hola raz jeszczeGrań Niżnych Tatr zimą

Na Kumstovym Sedlu, mijamy kilku skitourówców oraz jednego gostka z dechą w… ręcę – ten na warunki nie trafił ;) Przez Pańską Hole, na której się nie zatrzymujemy, ciśniemy na Kralickę, która łatwo nie ustępuje, próbując powstrzymać nas porywistym, mroźnym wiatrem.

Grań Niżnych Tatr zimą

(c) Ronc

Na szczycie obowiązkowy postój, jest przepięknie…

Grań Niżnych Tatr zimą

Niebo wezbrane pomarańczą…

Grań Niżnych Tatr zimą

To że nie zostajemy tu dłużej „zawdzięczamy” marznącym paluchom. Po obfoceniu wszystkiego co się dało, czmychamy na dół do Štefánički. Tu grzejemy się przy kominku, zakładamy grubsze skarpety i raczymy się przepysznym gulaszem – polecam! Zgodnie z wcześniejszym postanowieniem, mimo zmroku, idziemy dalej. Zakładamy czołówki i zimowym szlakiem idziemy na Dumbier, szlak mocno ubity, ale raki okazują się zbyteczne. Po jakiejś godzinie od wyjścia zdobywamy najwyższy szczyt Tatr Niżnych. Szybkie, nocne, dokumentalne zdjęcie szczytowe i idziemy dalej, mijamy Krupovo Sedlo, by dotrzeć do Demanovskiego Sedla. Zatrzymujemy się na chwilę, ale wiatr i zimno jest tak przenikliwe, że po dosłownie chwili uciekamy dalej. Dopiero gdzieś w zboczach Konske siadamy na chwilę by odsapnąć. Gorąca herba wlewa w nas nowe pokłady energii i po chwili ruszamy dalej. Gdy dostrzegamy wreszcie Kamenną Chatę czas na decyzje – wchodzimy teraz na Chopoka, czy z rana? Wynik – jednomyślnie chcemy mieć to już za sobą, więc szybko, aczkolwiek ostrożnie wdrapujemy się na trzeci (biorąc pod uwagę jako drugi Štiavnice) pod względem wysokości szczyt Tatr Niżnych. Cykamy zdjęcie dokumentalne i schodzimy do schronu, gdzie patrząc na siebie jednomyślnie stwierdzamy – zostajemy na noc tutaj. Jest kilka minut po 20, klepiemy miejscówkę (prócz nas w chacie jest jeszcze tylko dwójka osób) i zamawiamy jedyny słuszny złocisty napój :D Gdy decydujemy się coś zjeść okazuje się, że kuchnia już zamknięta, ale znajduje się dla nas jeszcze pyszna zupa kapustowa ;) Po spożywce, spadamy do sali zbiorowej i do spania.

Grań Niżnych Tatr zimą // Dzień szósty // Chopok – Sedlo pod Skalkou

Grań Niżnych Tatr zimą

Budzę się, gdy Ronc już się krząta po izbie, wstaję zatem i ja. Zjadamy szybkie, skromne śniadanie, pakowanie i w ramach odwiedzin zacnej WC na Chopoku zastaję takież waruneczki.

Dereše, na dalszym planie Skalka (1980 m. n.p.m.)Grań Niżnych Tatr zimą

Wracam do schronu po plecak, gdzie czeka już gotowy Ronc i ruszamy w drogę. Kolejny dzień mamy szczęście do warunków, z grani mamy niesamowite widoki:

Salatín (1630 m. n.p.m.)

Chopok (2024 m. n.p.m.) & Ďumbier (2043 m. n.p.m.)Grań Niżnych Tatr zimą

Tatry

Skalka (1980 m. n.p.m.)

Na Derese warunki niestety psują się znacznie, od tej chwili idziemy wypatrując już tyczek na grani, Najpierw Kotliska, a następnie Chabanec zdobywamy idąc w całkowitej w chmurach.

Grań Niżnych Tatr zimą

Fatalna widoczność oraz brak tyczek powoduje, że z Małego Chabenca nie decydujemy się na zejście do Utulni Durkovej szlakiem niebieskim, co więcej nawet go nie zauważamy, ale już łącznik zielony spod Durkovej jest 'wytyczkowany’, więc z radością schodzimy z grani do utulni, by się ogrzać i coś zjeść. Gdy wchodzimy do środka wita nas klimat iście rastafariański ;) utulnią opiekuje się para Rastafarian. Grzejemy się, uzupełniamy zapasy wody, gotujemy i jemy już klasycznie zupę kapustovą przyrządzoną przez gospodynię :D Po chwili rozmowy zbieramy się w dalszą drogę.

Útulňa pod Chabencom (Ďurková)

Mamy szczęście widoczność się znacznie poprawiła. Naszym celem dotarcie do Latiborskiej Holi i tam znalezienie gdzieś dogodnego miejsca na rozbicie namiotu. Kolejnego wieczoru mamy okazję podziwiać grę kolorów, podczas zachodzącego na niebie słońca.

Grań Niżnych Tatr zimą

(c) Ronc

Na Latiborskiej Holi nie ma szans na znalezienie sensownego miejsca na namiot, tak by choć trochę się skryć przed wzmagającym się wiatrem.

Grań Niżnych Tatr zimą

Idziemy więc dalej, specjalnie nie gnając, gdyż wieczór pomimo, chłodu i wiatru jest po prostu niesamowity…

W końcu zapadają ciemności, wyciągamy czołówki i pokonujemy kolejne odcinki grani rozglądając się za jakimś, przychylnym nam miejscem. Dopiero jednak w okolicach Sedlou pod Skalkou zaczyna się leśny teren i tam znajdujemy dogodne miejsce. Szybko przygotowujemy platformę i rozbijamy namiot. Kolacja jeszcze skromniejsza niż śniadanie, kubek grzanego wina i spać.

Grań Niżnych Tatr zimą // Dzień siódmy | Sedlo pod Skalkou – Donovaly

Grań Niżnych Tatr zimą

Pobudka o ustalonej godzinie i wywlekamy się z namiotu.

To ostatni dzień naszej przygody z Grań Niżnych Tatr zimą, więc i pogoda powoli chyba się psuje, mrocznych chmur coraz więcej.

Zbieramy się i w drogę, przez Skalke i Kosarisko jeszcze jest nie najgorzej.

Podejście na Velką Chochulę to już katorga, targający nami na wszystkie strony wiatr, do tego zapadamy się miejscami dosyć głęboko. Z kolei w okolicach Prasivy, wśród zasypanych gałęzi kosówki, zapadamy się nawet po pas. Koniec końców pokonujemy jednak te trudności i stromym stokiem schodzimy do Hiadelskiego Sedla.

Krótka przerwa w wiacie na wypasie, uzupełnienie płynów, kalorii i w drogę, przed nami ostatnie podejście i ostatni tak wybitny szczyt – Kozi Chrbat. Podejście to – 230 metrów – daje solidnie w kość, zwłaszcza wobec solidnego już odgniotu na achillesie, ale wyjścia nie ma, trzeba być twardym. Pokonujemy Kozi Chrbat, potem również zdawałoby się niepozorną Keckę i schodzimy do Donovaly.

Jest godzina 14:40, po 7 dniach i 15 minutach wędrówki udaje nam się z sukcesem zakończyć akcję Grań Niżnych Tatr zimą! :-)

Jeśli chcesz obejrzeć więcej zdjęć z naszego przejścia Grani Niżnych Tatr zimą, zajrzyj do galerii: Grań Niżnych Tatr – zimowo, a jeśli podobał Ci się wpis to koniecznie daj mi o tym znać – zostaw like’a, komen­tarz lub podaj dalej! Twoja rekomendacja bardzo mnie ucieszy. Zachęcam Cię również do odwiedzania moich profilów na FacebookuInstagramie, a także do częstego zaglądania na stronę pionowemysli.pl po więcej informacji, zdjęć, inspiracji czy ciekawostek z naszych eksploracji wspinaczkowo-podróżniczych. Możesz również zostawić mi swój adres e-mail by na bieżąco otrzymywać info o kolejnych wpisach.

Pozdrawiam!
Krzysiek | Pionowe Myśli

Comments

  1. Alan

    Gratuluję! Sam się do podobnego zimowego przejścia w Niżnych przymierzałem. Piękna sprawa. Śniegu nie za wiele, co raczej traktuję jako pozytyw.

    Reply
  2. kefir

    Szacunek za taki kawał trasy! Ładna relacja się z tego urodziła, niedawno też zacząłem się interesować Europejskimi Szlakami Długodystansowymi, ale robienie takiej tury w zimie to zawsze będzie wyczyn. Graty!

    Reply
  3. Pingback: Do siego! Czyli historia Nízko-rajskiej sielanki ;) - Pionowe Myśli

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *