GSB Beskid Śląski

Tak w ogóle to miało tego nie być wcale, a już na pewno nie w ten weekend, ale od początku…
Przeglądając mapę w piątkowy wieczór, snując rozważania, gdzie by tu pójść w niedziele, by wykorzystać zapowiadaną pogodę “mur-beton”, olśniło mnie czemu by nie ruszyć już w sobotę i tak nic ciekawego do roboty nie miałem, a pogoda również “miała być”, więc kwestia tylko co i gdzie?

No i padło. GSB Beskid Śląski czyli śląski odcinek Głównego Szlaku Beskidzkiego w dwa dni – przecież to tylko niespełna 60 km, dzień już coraz dłuższy, śniegu przecież niezbyt wiele. Bez namysłu pada – dam radę! Sprawdziłem sobotnio-niedzielne możliwości komunikacji publicznej, spakowałem się wyskoczyłem jeszcze na “dokup prowiantów” i spać.

Rano w sobotę wsiadam w spóźniony autobus pośpieszny linii Bielsko-Biała – Ustroń i przed 9 jestem na miejscu. Około 9 żegnają mnie znaczki na dworcu PKP Ustroń Zdrój, informujące o początku GSB.

GSB Beskid Śląski

Szybkim tempem mijam kolejne ulice Ustronia wraz z budynkami ośrodków wypoczynkowych, by w końcu dotrzeć do granic lasu. Szlak powoli “stromieje” wiodąc wzdłuż potoku Gościeradowiec. Po drodze mijam kamień Ewangelików (XVII-wieczne miejsce nabożeństw). Po chwili docieram do Schroniska Równica, no sorry, panie i panowie ale dla mnie to żadne schronisko, tylko restauracja z dosyć niemiłą obsługą. Na moje dzień dobry i pytanie o wlepkę MOT-u słyszę bezduszne “2zł”… „jakie 2 złote” – mówię – „jak złotówkę kosztuje”, za bufetu: “ale u nas dwa”. Nie wdając się w bezsensowne dyskusje i rezygnując z upatrzonej jajecznicy opuszczam progi tego budynku z jedną myślą, więcej tu na pewno nie zawitam. Po wyjściu z tego przybytku na chwilę zbaczam ze szlaku czerwonego i pomykam na szczyt Równicy, po prawej mijam takie oto paskudztwo:

Na samym szczycie bez rewelacji widokowych, więc szybko zmiatam na dół w kierunku Ustronia Polana, przy wygodnym pieńku, chwila na odpoczynek, raczę się śniadaniem i kilkoma łykami herby. Dobijam do Dworca PKP Ustroń Polana by następnie przekroczyć drogę nr 941 Wisła – Katowice, mijając “własne włości”:

Docieram do dolnej stacji kolejki , skąd stromym odcinkiem, po prawej stronie tejże kolejki i stoku narciarskiego, wspinam się w górę. Co jakiś czas patrzą na mnie twarze ze zdziwionymi usta-oczyma zapewne myślące”: “co to za świr z kijkami lasem”..? Równica widziana ze szlaku na Czantorię:

GSB Beskid Śląski

Mijam górną stację kolejki i maszeruję dalej szybkim tempem, chcąc uniknąć tego tłumu narciarzy. A skoro już dotarłem na szczyt, postanawiam wejść na wieżę widokową jako że pogódka dopisuję. Przyjemność ta plus kolejna wlepa MOT-u uszczupla mój budżet o 6 złociszy.

Jest co oglądać.

Skrzyczne

Girova

Po zejściu postanawiam drugi raz opuścić szlak czerwony i uderzam do Chaty pod Czantorią już po czeskiej stronie, tam gorąca polewka + lany Złoty Bażant. Wracam na “mój” szlak i wrzucam szybsze tempo, przecież kres mej dzisiejszej wędrówki dopiero na Wlk. Stożku. Na Przełęczy Beskidek przypada obiad:

GSB Beskid Śląski

Posiliwszy się ruszam dalej, mijam kolejno Soszów Mały i Soszów Wielki(tu kolejne grupy narciarzy) a że słonko już powoli chyli się ku zachodowi:

GSB Beskid Śląski zachód słońca

Staram się nie zwalniać tempa. Po drodze mijam ewentualną miejscówkę:

GSB Beskid Śląski

Jest wyścielona wewnątrz sianem, jest też pięterko, niestety są też rozsypane śmieci i rozbite szyby… Powoli zbliżam się do ostatniego celu dzisiejszej wędrówki GSB Beskid Śląski – Wlk. Stożek:

GSB Beskid Śląski

Gdy docieram na miejsce i pytam o łóżko dowiaduję się, że niestety nie ma nic wolnego gdyż “uczestnicy kursu narciarskiego” zajmują całe schronisko. Ale w ramach gleby udaje mi się wywalczyć cała salę telewizyjną tylko dla mnie od 22-ej. Zadowolony raczę się gorącą zupą i brackim (nie pamiętam kiedy ostatnio spożywanym). Wklejam kolejny MOT i “marudzę do telefonu”. Potem długi prysznic, “znów marudzę do telefonu”, jakaś książka zapożyczona od bufetowej i o 22 mykam do legowiska. Pobudka 6:30, śniadanko i w drogę, przede mną drugi dzień mojego GSB Beskid Śląski. Szybko dochodzę do Kiczery skąd po raz pierwszy tego dnia mogę podziwiać TATRY!

Jako że 9h trasy przede mną, nie ma się co rozckliwiać tylko maszerować dalej, mrozik jest śnieg trzaska pod butami aż miło!

Z odrobiną lansu lookam jeszcze raz na Wlk. Stożek i mój były dach nad głową:

GSB Beskid Śląski

Mijam szybko Przełęcz Kubalonkę gdzie aż roi się od szyldzików z “Zameczkiem Prezydenta RP”. Wymijam także Schronisko “Stecówka”. Ze szlaku doskonale widać Koniaków z Ochodzitą:

GSB Beskid Śląski

W końcu docieram do Schroniska Przysłop pod Baranią Górą, gdzie przygód ze schroniskami ciąg dalszy… Pytam o żurek: “nie ma”, hmm to może bigosik?: “też nie ma”, a co jest w takim razie?: “nic nie ma, wczoraj obchodziliśmy tu Walentynki i uczestnicy wszystko pozjadali”… Nieco rozczarowany tymi odpowiedziami zagaduję że od rana idę i zapewne do wieczora pójdę, tak by się gorącą zupę zjadło… Miła pani stwierdza, że choć oficjalnie jeszcze nie gotowa to zapewne już dobra będzie pomidorowa z makaronem + 2 bułeczki w gratisie. To mnie w pełni satysfakcjonuje – tym bardziej że pomidorowa przepyszna! Po zupce i kolejnej już “MOT-ce” zbieram się i na Baranią. Zaraz nad schroniskiem przepiękny widok na Rycerzową i Małą Fatrę, ale idę dalej.

GSB Beskid Śląski

Doszedłszy do wiaty na Wierchu Wisełka, zakładam po raz pierwszy podczas tego wypadu stuptuty, śniegu tu dużo więcej niż gdzie indziej a ja mam zamiar odbić jeszcze “w zaspy” bo mi wyłomy piękny widok na Małą Fatrę zasłaniają:

Wracam z zasp na szlak i w górę na Baranią, na wieży spotykam kumpla od którego pożyczałem kiedyś rakiety, gadamy chwilę o tym co było, o planach, spożywamy co nieco i pora się rozstać, on zmierza do Kamesznicy – tam zostawił wozik, ja pozostaję na wieży sam, robię jeszcze parę zdjęć:

SkrzyczneGSB Beskid Śląski

Babia Góra, Pilsko, Tatry

Babia Góra

Tatry

Ruszam dalej, jeszcze 4h do celu. W drodze z Baraniej na Magurkę Wiślańską ku mojej uciesze(!) parokrotnie zapadam się po udo w śniegu. Na szlaku pojawiły się także nowe znaki:

ale tylko do M.Wiślańskiej i tylko zielone. Ja wciąż dreptam przed siebie a dzień zmierza ku końcu:

GSB Beskid Śląski

Już po zejściu z Glinnego przed Węgierską Górką na chwilę gubię szlak wśród dróg do zwózek drewna ale po chwili go odnajduję. O godzinie 18:30 bez pośpiechu jestem w Węgierskiej Górce, kończąc mój fragment GSB Beskid Śląski. Ruszam jeszcze na małe zakupy gdyż po drodze wszystko zjadłem, i kupuję magiczny zestaw: świeże, gorące jeszcze bułeczki + woda + Piwko “Brackie Mastne”, 19:30 wsiadam w pociąg do Bielska, melduję się w mieszkaniu, prysznic, kolacja. Punkt 20:45 otwieram ww upragnionego browarka i zapodaje transmisje online Juventus Turyn – Inter Mediolan. Na koniec udanego dnia zwyciężamy 1:0!

ps. tak nawiasem mówiąc, przez ten widok na Tatry z niedzieli dostałem kolejnego olśnienia: Stęskniłem się za górami wysokimi – pora będzie niedalekim czasem jechać… ps.2 ciąg dalszy być może nastąpi, kiedy…? tego nikt nie wie…

Jeśli chcesz obejrzeć więcej zdjęć ze śląskiej części Głównego Szlaku Beskidzkiego, zajrzyj do galerii: Beskid Śląski, a jeśli podobał Ci się wpis to koniecznie daj mi o tym znać – zostaw like’a, komen­tarz lub podaj dalej! Twoja rekomendacja bardzo mnie ucieszy. Zachęcam Cię również do odwiedzania moich profilów na FacebookuInstagramie, a także do częstego zaglądania na stronę pionowemysli.pl po więcej informacji, zdjęć, inspiracji czy ciekawostek z naszych eksploracji wspinaczkowo-podróżniczych. Możesz również zostawić mi swój adres e-mail by na bieżąco otrzymywać info o kolejnych wpisach.

Pozdrawiam!
Krzysiek | Pionowe Myśli

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *