Dwumiejski, trójmiejski koniec roku

Ostatnie dni 2013 roku postanowiliśmy spędzić troszkę inaczej, a mianowicie „horyzontalnie” – w Trójmieście ;)

Wizytę w Gdańsku rozpoczynamy od Centrum Hewelianum, które mieści się obok dworca PKS w zabytkowych obiektach fortu na zboczach Góry Gradowej. Największą atrakcją centrum nauki jest interaktywna wystawa „Energia, Niebo i Słońce”, podzielona na Pracownię Energii i Pracownię Nieba. Po zapoznaniu się z tamtejszymi wystawami (m.in. zabawie w rowerowym wyścig, wywołaniu tornada oraz porażeniu piorunami kota [plastikowego] ;) ) meldujemy się w Ołowiance – naszej gdańskiej bazie.

Następnie wybieramy się na wieczorny spacer. Zahaczamy o pięknie oświetlony Długi Targ, całkiem niezły gigantyczny kebab, empik, w którym nabywamy wspomagacz wiedzy o Gdańsku i wąskimi uliczkami docieramy do ul. Grodzkiej 16 do Degustatorni – Dom Piwa. Wybór nie powala, ale każde z nas wybiera coś dla siebie i późnym wieczorem Długim Pobrzeżem w stanie lekko nieważkim powracamy do naszego mikro-pokoiku na wyspie.

Podczas powrotu na męskiej części wycieczki duże wrażenie robią – nocą dodatkowo oświetlone – malownicze ruiny na Wyspie Spichrzów.

Kolejnego dnia – po śniadaniu, z lekkim szumem w głowie – nieśpiesznie ruszamy w miasto. Pogoda co prawda z tych średnich, momentami nawet popaduje deszcz, ale w najmniejszym stopniu nam to nie psuje humoru. Rozpoczynamy od Zielonego Mostu na rzece Motławie, który łączy Główne Miasto z Wyspą Spichrzów. Dalej wędrujemy przez Bramę Zieloną i Długi Targ, oglądając po drodze termometr Farenheita oraz takie perełki architektury jak: Złota Kamieniczka, Fontanna Neptuna, Dwór Artusa, Ratusz czy Dom Uphagena.

Brama Zielona Głównego Miasta

Fontanna Neptuna na Długim Targu, przed wejściem do Dworu Artusa

Ratusz Głównego Miasta w Gdańsku, gotycko-renesansowa budowla, usytuowana na styku ulicy Długiej i Długiego Targu

Dom Upha­gena & Brama Złota

W Bramie Wyżynnej (fot. powyżej) znajduje się punkt informacji turystycznej, w którym się dowiadujemy jak dojechać do Gdańskiej Zaspy – naszego popołudniowego celu. Jednak na drodze ku niemu stanie nam jeszcze piękny budynek Wielkiej Zbrojowni, z wmurowanymi w fasadę – od strony Targu Węglowego – kulami armatnimi oraz rzeźbą Kozaka, który ściął na rynku lwowskim głowę swego dowódcy, a także pomnikiem Minerwy – bogini sztuki i rzemiosła – od strony ulicy Piwnej.

Zwiedzamy również ubogie wnętrze Archikatedralnej Bazyliki Mariackiej oraz urokliwą ulicę Mariacką, na której bursztyn „wylewa się” z prawie każdej witryny i eksponowany jest w szklanych gablotach na metalowych nóżkach. Piękne są na Mariackiej charakterystyczne dla Gdańska rzygacze, umieszczone na przedprożach niemalże wszystkich budynków oraz delikatne, nienarzucające się szyldy.

Ulica Mariacka, w kierunku Bramy Mariackiej

Po zapoznaniu się z sztandarowymi zabytkami w Głównego Miasta ruszamy w kierunku Gdańskiej Zaspy. Zaczyna padać, jest obrzydliwie i przenikliwie zimno, tramwaj jedzie niespodziewanie długo, wioząc nas po zacnym kawale Gdańskiego „zaplecza”. Gdy docieramy do celu deszcz nieco ustaje, a my zaczynamy wędrówkę od bloku do bloku, za każdym razem zastanawiając się „czy tym razem trafimy na mural” w związku z czym słychać naprzemienne pomruki „oooo” i „hm” ;) Zbiera nam się całkiem niezła kolekcja (murali ;) )

Donatas Pirstelis, 1997 & Roskowiński, Woźniak – Miłosz na blokowisku, 2011

The Future Was Here – Wallride, 2012 & Mazu Prozak, 2011

Piotr Szwabe – Lech Wałęsa, 2008 & Mariusz M – City Waras, 2009

Gdańska Szkoła Muralu – Bałtyk, 2011 & Ozmo, 2009

Shai Dahan, 2013 & Run – 2011

Justyna (Dziechciarska) Posiecz-Polkowska – Dywizjon 303, 2010

Paweł Karczewski – Koloseum, 1997

Powolutku się ściemnia i nasza pogoń za ścienną sztuką, przestaje mieć sens, tym bardziej, że chcieliśmy jeszcze obejrzeć gdański bursztyn – stadion PGE Arena ;-). Dojeżdżamy doń z małymi perturbacjami, trochę tramwajem, a trochę pieszo. Dochodzimy i odrobinkę porażka –> stadion nieoświetlony! Toż to nawet poznańska makabryła posiada iluminację! Nic to, focimy naprędce i jedziemy w kierunku centrum, gdyż nasze żołądki z bólem kleją się do kręgosłupa.

Tour po Długim Pobrzeżu, w poszukiwaniu rybowej knajpy, kończymy w Browarze Piwna, jest to wystrojowo bardziej pub niż restauracja, ale przy świątecznym obłożeniu knajp nie ma na co narzekać. Zamawiamy dwie zupki, dwa drugie dania i pszenicę do popicia. Pszenica całkiem zacna, reszta mieści się w granicach przyzwoitości, ale nie powala. Podmęczeni zmykamy do hostelu.

Trzeci, ostatni dzień naszego pobytu i jak to najczęściej wtedy bywa – lampi Z okna naszej izdebki takie widoki:

Baszta Łabędź od strony Nowej Motławy

Wciągamy śniadanie, robimy pakowanko i idziemy na rundkę ocieplonego promieniami Słońca Gdańska – ocieplenie ma jednak tylko zaletę wizualną, wiatr jest bardzo zimny -> głowę urywa. W związku z wizją nadmorskich, sopockich spacerów damska część wycieczki zostaje wyposażona w turbo ciepłą czapunię :D

Powyżej Polska Filharmonia Bałtycka im. Fryderyka Chopina, znajdująca się w bezpośrednim sąsiedztwie naszego hostelu. Dopiero po 3 dniach, zmieniając nieco tor dojścia do centrum, dostrzegamy „Bursztynową Promenadę Gwiazd” z wmurowanymi, między płytki chodnika oraz pokrywającymi „obelisk”, odciśniętymi dłońmi artystów m.in. Davida Lyncha, Anny Paquin, Faye Dunaway, Jerzego Stuhra, Leszka Możdżera, Petra Zelenki i wielu innych. Kilka fot z rundki pożegnalnej po starówce:

Brama Żuraw

S.S. „SOŁDEK”

Katamaran pasażerski „Onyx“ na Motlawie, Długie Pobrzeże

Złota Kamienica (druga od lewej)

Kamienice przy Długim Targu & Wieża Więzienna (aktualnie Muzeum Bursztynu) oraz Katownia

Pomnik króla Jana III Sobieskiego

Słonecznie żegnamy Gdańsk i via SKM Trójmiasto, transportujemy się do Sopotu, gdzie oczywiście zaczynamy od Ulicy Bohaterów Monte Cassino, zwanej Monciakiem, która to nieodmiennie kojarzy nam się z tym jakże pobudzającym wyobraźnię kawałkiem:

Na zdjęciu powyżej fasada Kościół a Garnizonowego pw. Św. Jerzego. Śliczny niewielki kościółek z bogatym wnętrzem, przed nim stała bardzo ładne szopka.

Odwiedzamy również sopocką legendę – Parasolnika, stojącego naprzeciw Kościoła.

Wędrując dalej, po zatłoczonym deptaku, pozostawiamy za sobą po prawej i lewej stronie restauracje, sklepy, „okienka” oferujące gofry i lody nawet teraz oraz mijamy osobliwy Krzywy Domek:

W końcu docieramy do zatłoczonego molo. Morze jest bardzo spokojne, przy brzegu tłoczą się mewy i łabędzie obficie tuczone rozmemłaną bułą i starym chlebem przez kuracjuszy i turystów. Molo w Sopocie im. Jana Pawła II to najdłuższe molo nad Morzem Bałtyckim (część spacerowa ma 511.5 m, z czego 458 m wchodzi w głąb Zatoki Gdańskiej).

Tuż przy brzegu stoi słynny Grand Hotel, pięciogwiazdkowy hotel w Sopocie, zbudowany w stylu secesyjnym lub neobarokowym w latach 1924-1927.

Parę fociszy z molo:

Do spaceru po molo, dodajemy przechadzkę wzdłuż plaży, wydłubując z piachu co ciekawsze muszelki. Część żeńska ekipy po włoskich doświadczeniach z zamieszkaną muszelką, dokładnie lustruje każde znalezisko, a także podejrzliwie spogląda na szklane, niezbyt żywe meduzy ;)

Powolutku kończymy przechadzkę i przez włoską knajpę, serwującą dobre potrawy oraz z zaliczeniem sprintu na SKM, lądujemy w Gdańsku w towarzystwie, przygarniętych po drodze, dwóch, bezdomnych jamników :D

W ten sposób kończymy nasz trójmiejski wojaż. Martyna była w Gdańsku trzeci raz i wraca zawsze oczarowana, na mnie Gdańsk również zrobił ogromne i pozytywne wrażenie. Jest to niewątpliwie jedno z najpiękniejszych polskich miast.

Tekst & zdjęcia: Nuctea & Mrotschny, więcej w galerii –> Gdańsk, Sopot

Comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *