Wyrypa Tatrzańska w starym stylu #1

Nie pamiętam już kiedy dokładnie w mym umyśle, wryło się głębokie pragnienie zmierzenia się ze słynnym, magicznym urwiskiem Galerii Gankowej. Faktem jest jednak, że ściana przyciągała moje myśli jak magnes, a owo pragnienie stało się silniejsze niż cokolwiek innego. Klasyczna na Galerii Gankowej będąca celem nr jeden naszej „wyrypy tatrzańskiej w starym stylu” to najprostszy sposób na zdobycie magicznej ściany.

Wraz ze zbliżającym się długim weekendem poszła w ruch logistyczna maszyneria wyrypy. Z uwagi na prognozy, zamiast w poniedziałek wyruszamy z Damianem już w niedzielę. Wszystko to, aby zwiększyć szansę na zrealizowanie marzenia.

Podejscie

Objuczeni tobołami, prawie bez przygód (nie licząc zapomnianej maty Damiana i niedorzecznego dojazdu busem do Łysej Polany), w końcu wkraczamy w objęcia długiej, ale zarazem pięknej i spokojnej Doliny Białej Wody. Szybkim tempem docieramy do polany Biała Woda, gdzie jeteśmy bardzo ciepło przywitani.

Młynarz, Wysoka, Ciężki Szczyt, Rysy, Niżne Rysy, Żabi Szczyt Wyżni, Żabia Czuba, Mięguszowiecki Szczyt Czarny

Na Taborze pod Wysoką, zatrzymujemy się i jemy śniadanie. Po dłuższej chwili ruszamy do Doliny Ciężkiej. Na podejściu kolosalne wrażenie robią na nas ściany Nawiesistej Turni i Młynarczyka.

Może kiedyś i tutaj zawitam ;-) Tymczasem idziemy dalej, najpierw pokonujemy stromy próg Doliny Ciężkiej, a następnie obchodzimy z lewej strony Ciężki Staw, z nad którego nie sposób przeoczyć kolejnej pięknej ściany – Młynarzowych Wideł.

Mimo że Ciężkiej Siklawy nie dane nam było zobaczyć z bliska, to Zmarzła Siklawa też prezentuje się okazale.

Wreszcie, po raz pierwszy ukazuje nam skrawek swego oblicza – „Ona”.

Jeszcze kawałek w górę i docieramy nad północny brzeg Zmarzłego Stawu. Tu kilka chwil szukamy „hotelu”. Zrzucamy graty i podziwiamy piękne otoczenie Ciężkiej Doliny – Galerie Gankową, Wysoką, Ciężki Szczyt – to bezsprzecznie jedno z najpiękniejszych miejsc w Tatrach.

Po tej pierwszej kontemplacji postanawiamy podejść pod ścianę i obczaić czy nasza droga jest sucha. Oczywiście zabieramy ze sobą przyjaciół :-D Dostrzegamy, że płytami i zacięciami z sąsiednich dróg leje się woda. Ku naszej uciesze jednak nasza Klasyczna na Galerii Gankowej jest sucha! Rozkminiamy jej przebieg i delektujemy się niezmąconą ciszą i spokojem, czego próżno szukać po naszej stronie Tatr.

Droga Klasyczna na Galerii Gankowej

Podczas zejścia obserwujemy zachód słońca nad Tatrami Bielskimi i przede wszystkim wypatrujemy luksusowego „hotelu” położonego nieco powyżej tego, który zajęliśmy wcześniej. Przenosimy graty, jemy kolacje i do spania – w końcu jutro czeka nas wielki dzień.

Budzimy się. Wypadam od razu przed hotel, spojrzeć na warunki, jest idealnie! :-D Piękno, magia i groza – marzenie, które nas tu ściągnęło – Klasyczna na Galerii Gankowej w całej krasie.

Szamamy śniadanie oraz pakujemy graty. Przenosimy się do odnalezionej, podczas rekonesansu pod ścianą, innej koleby, z której będziemy mieć znacznie bliżej w dalszą część wyrypy. W tejże kolebie szybki przepak i idziemy pod ścianę. Niebo zakrywa się chmurami, co powoduje jeszcze większe emocje. Czy podołamy wyzwaniu i czy pogoda się utrzyma?

Dolina Ciężka // Galeria Gankowa // Droga Klasyczna [ IV ] // z wejściem na Mały Ganek [ I ]

Nareszcie zaczynamy! Pierwszą część siedemdziesięciometrowej, dwójkowej rynny żywcujemy. Dopiero na dogodnej półce postanawiamy się oszpeić i związać. Idę pierwszy rysą, aż do nieco wilgotnej nyży, nad którą skały przewieszają się. Zakładam po drodze może ze dwa przeloty, ale raczej na zasadzie „żeby coś założyć” niż z potrzeby. W nyży na bloku montuje stan i ściągam do siebie Damiana.

Droga Klasyczna na Galerii Gankowej

Stąd startuje właściwy, pierwszy wyciąg drogi. Najpierw czeka mnie trawers w lewo przez płyty.

Droga Klasyczna na Galerii Gankowej

Następnie w górę, skośnie w lewo grzędą i dalej przez skały a także trawki do wygodnego stanowiska z dwóch haków. Wokoło robi się ciekawie.

Dochodzi Damian i zamieniamy się na prowadzeniu.

Droga Klasyczna na Galerii Gankowej

Kolejne dwa wyciągi to dalszy ciąg grzędy, która towarzyszy naszej rysie. Sporo żywcowego terenu, bo z asekuracją ciężko. W konsekwencji zaczynam się też powoli zastanawiać, co takiego wspaniałego w tej drodze jest? Jakieś trawki, sporo luźnych kamyków, kruszyzna. Po dwóch wyciągach znów się zamieniamy. Tutaj grzęda zwęża się i staje dęba przechodząc w żeberko.

Droga Klasyczna na Galerii Gankowej

Rzut okiem w zdjęcie, opis i ruszam. Od tego momentu przestaje mieć wątpliwości co do magnetyzmu drogi: moją uwagę zajmuje ciekawe wspinanie, do tego ekspozycja. Innymi słowy to jest zdecydowanie to!

Droga Klasyczna na Galerii Gankowej

Na małym siodle, na krawędzi żeberka zakładam stan na dobrym bloku i ściągam do siebie Damiana. Ostatni wyciąg biegnie kruchym kominem (istotnie kruchy jak pisze W.H.P. to był już 50 lat temu), ale wbrew pozorom nie ma tak źle, są zarówno pewne chwyty jak i dobre stopnie, a w trudnościach kilka haków, dokładam również własne przeloty. I ta lufa pod nogami – palce lizać!

Droga Klasyczna na Galerii GankowejDroga Klasyczna na Galerii Gankowej

Pomny tekstu Grześka Folty z Tatrzańskiego Numeru Gór, przed wyjściem z komina zaczynam rozglądać się za możliwością założenia stanu, ale słabo to wygląda. No nic idę wyżej, bez wątpienia coś znajdę. Tym bardziej, że z komend Damiana wynika jasno: mam jeszcze spory zapas liny.

Wchodząc w drogę marzyło mi się, jak pisał Grzesiek – wyjście z mrocznej, wiecznie zacienionej ściany na taras wprost w objęcia promieni słonecznych – prawie nie wierzyłem do końca czy się uda ale właśnie to się dzieje, są ciary! Czy nie na tym polega właśnie piękno tatrzańskiego wspinania? Do tego żywy symbol Tatr, czyli kozice patrzące na mnie nieco osłupiałe – co on tutaj robi? ;-)

Pora jednak myśleć o partnerze, widzę na brzegu tarasu jeden blok, powinno starczyć liny. Gdy podchodzę wyżej i słyszę – „8 metrów!”, zauważam wyżej odpęknięty blok w płycie – lepszego stanu nie mogę sobie wyobrazić, a liny starczy na pewno. Ściągam Damiana do siebie.

Droga Klasyczna na Galerii Gankowej

Dokładnie w 102 lata i 16 dni po wejściu pionierów: Ignacym Królu, Władysławie Kulczyńskim (juniorze) i Józefie Lesieckim, dokonujemy swojego wejścia na urwisko, ścianą od północnego zachodu. Droga Klasyczna na Galerii Gankowej pada naszym łupem! Udało się! :-) Podziwiamy rozpościerające się z tarasu widoki na Doliny, Kaczą i Ciężką oraz otaczające nas kolosy tatrzańskie.

Droga Klasyczna na Galerii Gankowej

To jednak nie koniec przygody, nasz plan zakłada bowiem – wzorem klasyków – po ukończeniu drogi wejście na Mały Ganek. W związku z tym zostawiamy graty na tarasie i terenem jedynkowym wchodzimy na szczyt. Tu znów spędzamy ładną chwilę, no bo cóż, jest na czym oko zawiesić.

Droga Klasyczna na Galerii Gankowej

Kończysta, Tępa

Wysoka, Smoczy Szczyt, Szarpane Turnie

Rysy, Niżnie Rysy, Ciężka Turnia

Masyw Młynarza, Tatry Bielskie

Czas jednak złazić z powrotem na taras galerii ponieważ nie chcemy wracać po ciemniaku. Niestety nie udaje mi się odnaleźć puszki na galerii :-( mimo, że przeczesałem cały taras, łącznie z charakterystycznym miejscem z wielkimi pomarańczowymi kotwami (dobrze je widać na zdjęciu w relacji Łukasza „Klasyczne Galerianki” na forum turystyka górska.pl). Może coś się zmieniło od 2010, a może jestem ślepy. Pozostaje poszukać lepiej przy okazji kolejnej drogi, kolejnego spotkania z urwiskiem ;-) Ostatnie spojrzenia na wschód w kierunku odległych szczytów i zaczynamy zejście.

Zejście

Schodzimy z Galerii zgodnie z opisem Grzegorza Folty, najpierw obniżamy się na stronę Doliny Kaczej. Dobrze okopczykowane zejście to jedno, ale jest jak pisze Grzegorz, „schodzenie na skróty w stronę dość gęsto rozmieszczonych kopczyków z łatwością wprowadza w dwójkowy teren”. Zaiste tak własnie jest, teren wymagający i czujny cały czas. Nam udaje się stosunkowo szybko i sprawnie pokonać teren do Przełączki pod Kaczą Turnią, ale z haków zastanych po drodze i informacji uzyskanych kilka dni później, nie wszystkim idzie tak gładko. Następnie trawers już po stronie Doliny Ciężkiej, 30 metrowy zjazd, kolejny trawers i zejście zachodem pod ścianę.

Po zejściu przybijamy sobie pionę za udaną akcję, jak się okazuje niestety przedwcześnie. Szybko zapadający zmrok sprawia, że gubimy orientację w tym złomowisku, a tym samym namiary na nasz nowy hotel. W wyniku tego błądzimy w ten sposób około 2 godzin. Miewam momenty, że chcę się walnąć do jakiejkolwiek „dziury” by w niej przeczekać do świtu i wtedy szukać dalej. Postanawiamy jednak zejść raz jeszcze nieco niżej i podchodzić w odległości kilkunastu metrów od siebie, przeczesując złomowisko raz jeszcze. W końcu udaje nam się i natrafiam na trzy znajome kopczyki! JEST koleba z naszym worem! Ufff! Zwalamy się, nie mamy już sił na gotowanie czegoś konkretnego do jedzenia dlatego jemy tylko po kanapce, pijemy herbatę i kładziemy się spać.

Okazuje się raz jeszcze, że to nie koniec, jako iż koło trzeciej w nocy budzą nas chluśnięcia deszczu w twarz. Na zewnątrz rzęsiście pada, a my musimy się przeorganizować, gdyż lewą część hotelu zalewa już prawie potok, a prawa zaczyna przeciekać coraz bardziej, skuleni w środkowej części naszego schronu musimy jakoś to przeczekać. Na szczęście po około godzinie przestaje padać więc możemy zasnąć.

 

KONIEC CZĘŚCI #1 // CZĘŚĆ #2 // CZĘŚĆ #3// CZĘŚĆ #4

 

Jeśli chcesz obejrzeć więcej zdjęć, zajrzyj do galerii: Droga Klasyczna na Galerii Gankowej, a jeśli podobał Ci się wpis to koniecznie daj mi o tym znać – zostaw like’a, komen­tarz lub podaj dalej! Twoja rekomendacja bardzo mnie ucieszy. Zachęcam Cię również do odwiedzania moich profilów na FacebookuInstagramie, a także do częstego zaglądania na stronę pionowemysli.pl po więcej informacji, zdjęć, inspiracji czy ciekawostek z naszych eksploracji wspinaczkowo-podróżniczych. Możesz również zostawić mi swój adres e-mail by na bieżąco otrzymywać info o kolejnych wpisach.

Pozdrawiam!
Krzysiek | Pionowe Myśli

Comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *