Trudno sobie wyobrazić lepszy przełom i kilka pierwszych tygodni tego roku pod wględem warunków śnieżych w górach. Aktualnie w Beskidach większość miejscówek wciąż oferuje bardzo dobre warunki skiturowe. Ogromnym zaniedbaniem byłoby nie wspomnieć o tym również na blogu. Tym bardziej, że wpis będzie o bliskim memu sercu, rodzinnym regionie. Nie przedłużając już zbytnio - zapraszam na skitury w Beskidzie Żywieckim.
Hala Lipowska & Romanka
Po inaugurujących sezon — okołostokowym turowaniu przy ośrodku narciarskim Roháče – Spalena oraz jednym, szybkim, nocnym Skrzycznym, nadeszła pora ruszyć poza trasy. Z uwagi na prognozy pogody i bardzo niestabilne warunki śniegowe w pierwszy weekend stycznia 2019 roku, (czwarty stopień zagrożenia lawinowego w Tatrach oraz trzeci w Małej, Wielkiej Fatrze i w Niżnych Tatrach) nie było mowy o pchaniu się zbyt wysoko. W grę wchodziły jedynie bezpieczne warianty. A ponieważ gadali, że w Beskidach również solidnie śniegiem walnęło, że #pałderweekend, to spakowaliśmy sztachety by przekonać się o tym na własnej skórze.
W sobotni wieczór, w męskim, trzyosobowym składzie, powłóczyliśmy na Halę Lipowską. Start z ostatniego przystanku autobusowego Złatna Huta (uwaga! - zimą autobus dociera jeden przystanek wcześniej) przy którym na małym parkingu zostawiamy autko i heja w górę. Nasze nocne podejście wiedzie czarnym szlakiem, jedynym przetartym/przejeżdżonym przez skutery w okolicy. Miejscami łągodnie, miejscami ostro pniemy się w górę. Wzrok bardzo szybko przyzwyczaja się do ciemności w lesie, czołówki — choć oczywiście mamy - są nam niepotrzebne aż do hal Rysianki.
Nie zachodzimy na Rysiankę, bo i po co o tej porze. Skracamy sobie drogę, poniżej kapliczki bezpośrednio na Halę Lipowską. Ten odcinek mamy przyjemność przecierać i torować. Koło 22:40 docieramy do schroniska na Lipowskiej, gdzie czeka na nas, zaklepana podłoga na świetlicy ;-) Bufet o tej porze oczywiście jest już nieczynny, więc jedyne co nas czeka to własne, skromne zapasy.
Po nieśpiesznym śniadaniu w postaci schroniskowej jajecznicy z boczkiem - czekamy jeszcze na Tomka, który postanowił dołączyć do nas rano, torując nowy żółty szlak ze Złatnej na Halę Lipowską - ruszamy w kierunku Romanki. Schronisko na Rysiance tym razem tylko mijamy. Widoczność kiepska, ale nie ma co narzekać, bo klimaty wokół nas panują doprawdy baśniowe. Na wycieczkę widokową przyjedzie jeszcze czas ;-)
Z Rysianki schodzimy żółtym szlakiem przez Halę Pawlusią na Przełęcz Pawlusią, z której to z kolei, trzymając się brzegu lasu, przechodzimy prawym skrajem Hali Łyśniowskiej. Nią docieramy do Martoszki, będącej wypiętrzeniem w grzbiecie Romanki. Stąd już tylko kilka minut dzieli nas od Romanki 1366 m n.p.m. Musicie mi uwierzyć na słowo, że tak właśnie szliśmy bo prawdę mówiąc szliśmy "na pałę". Ot taki urok warunków panujących tego dnia ;-)
Na odcinku pomiędzy Rysianką a Romanką, można było zaobserowować prawdziwy korowód skiturowców tego dnia. Nie ma się czemu dziwić, takich zasp i pokładów śniegu, która jest w Beskidach - mimo posiadania sporej już liczby wiosen na karku, nie pamietam! Zarazem, poza szlakami dojściowymi do schronisk, przejechanymi przez skuter, próżno było szukać piechurów bez nart lub rakiet.
Romanka, to jeden z ulubionych spotów zaawansowanych beskidzkich turowców. Śmiało można ją stawiać w pierwszym rzędzie z powszechnie znanymi Pilskiem czy Skrzycznem. Szczyt choć jeden z wyższych w Beskidach, nie należy do widokowych. Mimo sporej wybitności jest całkowicie zalesiony. Tego dnia ma to dla nas oczywiście znikome znaczenie. Liczy się coś innego ;-) Tym razem chodzi nam o zjazd fajną linią z "Matterhornu Beskidu Żywieckiego", jak zimą bywa określana Romanka. Na szczycie nie zatrzymujemy się zbyt długo. Ściągamy foki i przepinamy się do zjazdu, podobnie jak połowa skiturowego wszechświatem (druga jest pewnie na Pilsku tego dnia). Czas na #romankaido w stronę Sobotni Wielkiej. Jazda!
Zjazd choć bardzo przyjemny nie należy do najłatwiejszych - przynajmniej dla mnie. Świeżego puchu jest tak dużo, że zjechac da się tylko stromymi ściankami. Łagodniejszym zboczem nie ma szans. Ja dodatkowo, jakby mi się nudziło, zaliczam wywrotkę z wypinką narty, co zaowocowało paruminutowym wygrzebywaniem się ze śniegu po szyje, a nastpęnie blisko półgodzinnym sondowaniem terenu w poszukiwaniu jednej z nart. Chwała Szymonowi za pomoc i skuteczność! ;-)
Zjazd kończymy przy "spychaczówwce", która - po ponownym zakłożeniu przez nas fok - łagodnie prowadzi nas w kierunku niebieskiego szlaku, na którym spotykamy naszych dobrych znajomych Martę i Rafała wraz z ekipą, podchodzacych z Sopotni. Oni na Romankę, my wracamy najpierw na Rysiankę, a następnie na Halę Lipowską. Dookoła nas zimowy świat baśni i magii, a także mgły i zamieci ;-)
W schronisku na Lipowskiej kolejne znajome twarze, tym razem Moniki i Grześka. Przepakowujemy porzucone przez nas wcześniej graty i odbudowujemy nadszarpnięte siły. Chłopaki raczą się kwasnicą i pierogami, ja nie potrafię sobie odmówić placków ziemniaczanych z gulaszem i grzanego portera (mocny jak siekiera!). A potem już tylko zjazd czarnym szlakiem, na miękkich nogach do Złatnej ;-)
Dodatkowo dla zainteresowanych wrzucam wizualizację śladu naszej skiturowej wycieczki Lipowska - Rysianka - Romanka "oczyma" relive.cc:
Rysianka & Romanka
Dwa tygodnie później, wracamy na skitury w Beskidzie Żywieckim w to samo miejsce - jak się okaże jeszcze szerszym składem. Od początku jednak. Mamy sobotni poranek. Tym razem, podrzucony przez Tomka, który dołączy do nas nazajutrz, rozpoczynam turę z Sopotni Wielkiej. Częściowo niebieskim szlakiem, częściowo drogą dojazdową, przejechaną przez skutery. Szlak miejscami jest kompletnie zasypany, miejscami zawalony wiatrołomami, idę więc jak puszcza. W przeciwieństwie do pogody sprzed 2 tygodni, dziś szykuje nam się konkretna "klara"! To widać, słychać i czuć! ;-) Z każdą minutą pokonanej drogi odkrywa się przede mną coraz więcej błękitnego nieba.
Po nieco ponad godzinie melduję się na Rysiance. Czas wykręciłbym zdecydowanie lepszy gdyby nie ta "cholerna" pogoda. Zmusza mnie do zatrzymywania się (mimo braku aparatu) co kilka chwil na zdjęcie. Ależ jest sztos! Petarda! Trudno się zdecydować. Zobaczcie to. Nawet widać góry ;-)
Zachodzę do Schroniska na Rysiankce na pomidorówkę i Brackie ;-) Piszę dzień dobry Martynie i oczekuję na przybycie Szymona, Bartka, Kuby i Czarka z Lipowskiej. Trochę mi się dłuży to oczekiwanie więc postanawiam wyjść na zewnątrz i pozachwycać się jeszcze okolicznościami przyrody. W międzyczasie spotykam Agatę i Bartka z zaprzyjaźnionego bloga My Way to Heaven ;-) Ucinamy sobie krótką rozmowę po czym oni znikają rozgrzać się do schroniska. Jak się później okaże to zaledwie początek całej sagi spotkań tego weekendu ;-) Ja tymczasem czekam sobie dalej, nie mam co narzekać. Dookoła mnie zapierające w piersiach widoki.
W końcu, mimo różnych zawirowań docierają chłopaki. Dzień kurde dobry! Z prób zaklepania sobie pięciu łóżek w pokoju, na tę chwilę udaje nam się klepnąć jedynie pięć miejsc na glebie w jadalni i jedną z szafek na graty. Ale na początek dobre i to ;-) Możemy ruszać w kierunku szczytu Rysianki. Tam rozkminimy jakiś zjaździk.
Mijamy szczyt by zatrzymać się na chwilę na Hali Koziorka na zachodnich stokach Szyndzielnego Gronia, grzbietu opadającego z Rysianki do doliny Żabniczanki. Tu "szał pał". Każdy lata w innym kierunki, zdjęcia, wygłupy, czysta radość. No, ale jak tu się nie cieszyć skoro jest tak cudownie. Największe wrażenie robią jednak "arboles penitentes" (drzewa pokutujące), czyli zasypane choiny. Prawdziwe cuda i magia!
Kostka czekolady i wjeżdżamy do lasu. Robimy zjazd do którejś ze stokówek, gdzie ponownie zapinamy foki i docieramy do zielonego szlaku biegnącego z Żabnicy Skałki na Rysiankę. Stąd wnikliwie penetrujemy wzrokiem zbocza Romanki i Hali Pawlusiej. Znajdujemy kolejną linię, po czym zimowymi wariantami szlaku podchodzimy na Halę Pawlusią. Tu chwila na odsapnięcie po podejsciu i widoczki.
Kolejny zjazd robimy upatrzoną wcześniej linią z Hali Pawlusiej do wyraźnego kociołka w kierunku Żabnicy. Po zjeździe zakładamy ponownie foki i lasem podchodzimy do znanego nam już szlaku zielonego z Żabnicy. Nim foczymy z powrotem na Halę Pawlusią. Bartek postanawia zjechać raz jeszcze. My natomiast kończymy i powoli człapiemy w kierunki Rysianki.
W drodze powrotnej spotykamy znajomych "grapioków" - Marco i Bastka, a po dotarciu do schroniska, całą bandę ziomków z Rajczy ;-) Ku naszym niemałym zaskoczeniu i radości okazuje się, że jakaś grupa osób zrezygnowała z rezerwacji i zwolniła 5 łóżek - akurat dla naszej piątki! Można balować :-D Już na spokojnie zatem wjeżdża "Jadło drwala", czyli placek z gulaszem i surówkami. No oczywiście zimne piwko. Po jakimś czasie otwierają się drzwi schroniska i wchodzą nasi kolejni dobrzy znajomi - Juras, Krzaku i Tamara. Co więcej, podobnie jak my, również zostają na noc w schronisku. Szykuje się czadowy wieczór! W schronisku na Rysiance można skorzystać z sauny (60zł). Zimą - po wędrówce czy skiturach, sauna z możliwością schłodzenia się w śniegu, w 10 stopniowym mrozie to jest petarda! :-D Piwo lejące się strumieniami, rozmowy trwające do późnych godzin wieczornych. Takie wieczory zostają w pamięci na długo.
Taką traskę z Sopotni Wielkiej wykręciliśmy tej pięknej soboty, nim zasiedliśmy do jakże zasłużonej i hucznej wieczerzy ;-) by relive.cc:
Niedziela wita nas nieco gorszą pogodą, po błękitnym niebie niewiele zostało, ale warunki na turowanie niezmiennie znakomite. Po śniadaniu uderzamy szeroką ławą na Romankę, w pobliżu której czeka na nas już Tomek. Z Rysianki to praktycznie rzecz biorąc brak podejścia przy możliwości skosztowania fajnych, ostrych zjazdów. Oczywiście przy pozwalającej na to pokrywie śnieżnej na godnym podkładzie.
Tuż przed szczytem robimy małe przegrupowanie, po czym ponownie zjeżdżamy w kierunku Żabnicy. Nie jest to jednak najlepszy freeride w życiu, zbyt wiele przedzierania się przez las w partiach szczytowych. Tak naprawdę, tylko krótkie fragmenty polanami były warte zachodu. No i zjazd stokówką do pierwszych zabudowań Żabnicy też niczego sobie ;-) Natomiast drałowanie z powrotem zielonym szlakiem na Rysiankę już znacznie mniej. No ale jak to się mówi - "Przygoda, przygoda, każdej chwili szkoda"! ;-) Na Rysiance żegnamy się z częścią naszej kompanii. Przed nimi jeszcze "spacerek" do Korbielowa. My zjeżdżamy do Złatnej, wpierw lasem, potem stokówkami i na końcu czarnym szlakiem. Ten jakże udany weekend zamykamy wyborną kwaśnicą w Karczmie pod Baranią Górą w Węgierskiej Górce. Do rychłego zobaczenia!
Na koniec dwie video pocztówki z niedzielnej eskapady narciarskiej, z dwoma zjazdami: najpierw do Żabnicy i potem do Złatnej. Relive.cc : Tak to leciało!
Jak jeździć bezpiecznie po lesie
Jazda po lasach jest jednym z najpięknieszych doświadczeń narciarskich. Powinniśmy jednak przestrzegać kilku reguł, by robić to bezpiecznie, zwłaszcza będąc początkującym:
- Wybieramy trasy dostosowane do naszych możliwości. Łagodne stoki i szeroko rozstawione drzewa. W miarę możliwości przed zjazdem planujemy z wyprzedzeniem, którędy wjedziemy i wyjedziemy z lasu. Wypatrujemy drzew, urwisk i kolejnych zakrętów. Przewidujmy ukształtowanie terenu.
- W trakcie jazdy warto odczepić uchwyty kijków. Mimo, że opinie są czesto podzielone w tym temacie, warto się zastanowić co lepiej: podnieść kijekn nawet jeśli trzeba się będzie trochę cofnąć czy zwichnięte ramię bądź inna kontuzja. By chronić twarz przed gałęzimi drzew wąsko rozstawionych trzymamy ramiona i dłonie przed sobą.
- Powinniśmy zachować wszelkie podstawowe środki ostrożności. Sprawdzić warunki pogodowe i zagrożenie lawinowe (lawiny występują również w lesie). Jeśli to konieczne zawsze miejmy ze sobą lawinowe ABC - komplet składający się z detektora, łopaty i sondy oraz umiejętności posługiwania się nim.
- Nigdy nie jeździmy samotnie i staramy się zawsze mieć partnerów w zasięgu wzroku. Drzewa omijamy szerszym łukiem, unikając tzw. leji/studni drzewnych (tree wells), które obok lawin są największym koszmarem "leśnych narciarzy". Powstają one w trakcie obfitych opadów śniegu, który opiera się na gałęziach w dolnych partiach drzew, zapobiegając gromadzeniu się śniegu wokół pnia i pozostawiając niestabilną przestrzeń dookoła podstawy drzewa całkowicie pustą. Zbliżając się do krawędzi takiej studni, możemy wpaść do niej - często zawisając głową w dół.
Mam nadzieję, że dzięki tym kilku regułom, które oczywiście nie zamykają temtu całkowicie, będziecie mogli cieszyć się bezpieczną jazdą na nartach poza trasą, zarazem mając oko na siebie i na swoich przyjaciół.
Informacje praktyczne
Zakwaterowanie / wyżywienie
- Hala Lipowska Schronisko PTTK// Ujsoły
- Schronisko Górskie PTTK "Rysianka" // Ujsoły
- Karczma Pod Baranią // Węgierska Górka
Mapy
- Beskid Żywiecki // Compass
- Mapa turystyczna // Beskid Żywiecki - TRASA
Wszystkie zdjęcia znajdziecie w galerii: Skitury: Lipowska & Rysianka & Romanka oraz Skitury: Rysianka & Romanka. Jeśli lubicie nasze relacje, dajcie nam o tym znać, komentując lub udostępniając ją na FB — dzięki temu będzie miała szansę dotrzeć do większej liczby osób.Jeżeli chcecie być na bieżąco z tym co się u nas dzieje, koniecznie zapiszcie się do naszego newslettera. Po więcej informacji, zdjęć, inspiracji czy ciekawostek z naszych tripów wspinaczkowo-podróżniczych zapraszamy też na nasze profile na Facebooku i Instagramie - do zobaczenia!